Szczęśliwy finał poszukiwań domu dla 27 kotów, które razem z mieszkaniem odziedziczył po swojej zmarłej mamie mieszkaniec Łodzi. Zwierzaki znalazły schronienie w "Hotelu dla zwierząt". Jak czytamy na stronie internetowej schroniska jego pracownicy przeprowadzili kwarantannę i czekają na osoby, które przygarną kociaki.
Historia dwudziestu siedmiu kotów jest nieprawdopodobna. Pan Zbigniew, który odziedziczył mieszkanie po matce, razem z "lokatorami" nie mógł zaopiekować się zwierzakami, bo na stałe mieszka w Londynie. Jego mama przygarniała bezdomne koty przez lata. Karmiła je i leczyła za własne pieniądze. Miejskie schronisko w Łodzi nie mogło ich przygarnąć, bo formalnie koty nie były bezdomne: w końcu miały przecież mieszkanie.
Koty miały do swojej dyspozycji duży pokój, urządzony tak aby jak najszybciej można było go posprzątać. Okna zabezpieczone były siatką, żeby zwierzaki nie wypadły z pomieszczenia. Nowy właściciel mieszkania nie mógł jednak ani zostawić kotów ani zabrać ich ze sobą za granicę. Zaczął się szukać dla nich nowego domu.
Pomoc znalazł u pracowników "Hotelu dla zwierząt" w Łodzi. Zwierzęta przeszły tam kwarantannę i przede wszystkim mogły liczyć na pomoc. Teraz schronisko szuka dla nich nowych właścicieli. Jak czytamy na stronie internetowej placówki koszty związane z transportem, utrzymaniem i leczeniem zwierzaków poniosło schronisko. Nie ma ono umowy podpisanej z urzędem miasta, dlatego nie może starać się o zwrot pieniędzy.