Przy okazji zaostrzajacych się politycznych sporów coraz częściej wydaje nam się, że za sprawą mediów społecznościowych, ale też tych klasycznych, ale bardzo zaangażowanych, zamykamy się w swoistych bańkach informacyjnych. Słuchamy tylko opinii, z którymi się zgadzamy, należymy do środowisk, które się tylko w swoich przekonaniach umacniają. Nie brakuje opinii, że pewnym lekarstwem byłoby wyjście poza strefę komfortu, zderzenie się z opiniami drugiej strony, szukanie w ten sposób drogi w stronę centrum. Wyniki najnowszych badań sugerują jednak, że... nic z tego.

Doświadczenie pokazuje, że osobisty kontakt i rozmowa twarzą w twarz sprzyjają zbliżeniu stanowisk, zwiększają szanse na polityczny kompromis, obalają też niektóre stereotypy, które utrudniają porozumienie. Badacze z Duke University, Brigham Young University i New York University postanowili sprawdzić, czy w przypadku kontaktów przez internet może być podobnie. Wyniki ich badań, opublikowane na łamach czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences", rozwiewają te nadzieje. Okazało się, że pod wpływem opinii z drugiej strony politycznej barykady tylko usztywniamy swoje stanowisko. 

Autorzy pracy zaprosili do udziału w eksperymencie grupy 751 zagorzałych republikanów i 909 nie mniej zagorzałych demokratów. I jednych i drugich poddano badaniom ankietowym, odsłaniającym ich opinie na najbardziej polaryzujące tematy, od zagadnień równościowych, przez dostęp do broni palnej, po sprawy imigracji. Części uczestników eksperymentu zaproponowano, że za drobną opłatą przez miesiąc na ich Twitterowe konta będą przychodziły rozsyłane przez specjalne boty informacje. Ani republikanom ani demokratom nie ujawniono, że informacje te będą pochodziły od polityków, analityków i PR-owców przeciwnego obozu. Po upływie tego miesiąca poddano ich badaniom ankietowym jeszcze raz.

Demokraci wystawieni na republikańskie opinie okazali się nieco bardziej liberalni niż przedtem, przy czym przesunięcie było tym bardziej widoczne, im bardziej pilnie czytali proponowane im wpisy. Ogólny efekt był jednak bardzo delikatny. W przypadku republikanów zmiana u tych poddanych liberalnej presji, była zdecydowanie bardziej widoczna. Po zakończeniu eksperymentu stawali się znacząco bardziej konserwatywni. Metoda nie tylko nie przyniosła pożądanych skutków, ale wręcz pogorszyła sytuację. 

Szef grupy badawczej Christopher Bail, socjolog z Duke University twierdzi, że mimo niepowodzenia autorzy pracy jeszcze nie tracą nadziei. Eksperyment prowadzili z udziałem szczególnie zaangażowanych po jednej ze stron osób, jeśli metodę zastosowano by wobec mniej zdeterminowanych politycznie obywateli, mogłaby przynieść lepsze skutki. Ponadto, autorzy eksperymentu przyznają, że opinie przedstawiane przez polityków i analityków przeciwnego obozu mogły być na tyle polaryzujące, że trudno było je przełknąć, być może trzeba spróbować popularyzować opinie bardziej umiarkowanej części drugiej strony. 

Wygląda na to, że ewentualne działania pojednawcze muszą być bardziej wyrafinowane... 

(j.)