"Harvard jest naprawdę bardzo wyjątkowym miejscem. Tu codziennie styka się i rozmawia z profesorami, którzy są laureatami nagród Nobla. Poza tym studenci rozwijają swoje pasje pozaakademickie" - opowiada w rozmowie z naszą dziennikarką Adam Ziemba, prezes Polskiego Stowarzyszenia na Harvardzie. Jak przyznaje, jego droga na Harvard zaczęła się już w gimnazjum.
Magdalena Wojtoń: Adam, studiujesz na Harvardzie. Jesteś geniuszem i... bogaczem?
Adam Ziemba, prezes Polskiego Stowarzyszenia na Harvardzie, studiuje nauki polityczne i arabistykę: Jestem zwykłym studentem i dostałem się na Harvard prosto z Polski.
Czy ktoś, kto nie ma wielkich pieniędzy, może marzyć o studiach na tej uczelni?
Harvard oferuje pomoc finansową studentom z każdego kraju, każdej osobie, której rodzina zarabia poniżej 60 tys. dolarów rocznie. Uczelnia pokrywa 100 proc. kosztów studiowania, mieszkania, wyżywienia. Harvard oferuje studentom prace na kampusie. Większość studentów może znaleźć zajęcie na przykład w bibliotekach czy w kawiarence. Albo pomaga profesorom w badaniach naukowych, za co dostaje tygodniową wypłatę pieniężną. Te pieniądze studenci mogą przeznaczyć na dodatkowe wydatki, typu wyjście do kina.
To oznacza, że uczelnia zna rozkład zajęć studenta i wybiera te, w których można się po pierwsze rozwinąć, a po drugie sobie dorobić?
Tak można powiedzieć. Jest duża baza z różnymi pracami na kampusie i student może sobie wybrać pracę. Biorąc pod uwagę wykwalifikowanie czy zainteresowania, student otrzyma odpowiednią pracę - po procesie aplikacji nią, już na kampusie.
Przyjechałeś właśnie do Polski, do rodziny. Czy za tę podróż też płaci Harvard?
Tak, Harvard daje granty z zewnątrz i z tego pakietu pomocy finansowej może pokrywać podróże do domu dla studentów .
Czyli w procesie rekrutacji nie podajemy, ile mamy pieniędzy, i ile zarabiają nasi rodzice, bo dla uczelni jest najważniejsze, jacy my jesteśmy. Dopiero kiedy zostaniemy przyjęci, uczelnia zastanawia się, jak ma nam pomóc.
Tak jest. Student na początku składa dokumenty rekrutacyjne. To m.in. dwa osobiste eseje, w których student pokazuje swoje zainteresowania i życiorys. Poza tym cały pakiet aplikacyjny, rekrutacyjny, który składa się z informacji biograficznej, z informacji na temat historii akademickiej, oceny - średnie z poprzednich 4 lat, listy rekomendacyjne od profesorów i nauczycieli, standardowy egzamin SAT (to jest taka mała matura amerykańska). Niektóre uczelnie wymagają także egzaminu TOEFL i podczas procesu rekrutacyjnego patrzą na każdy komplet aplikacji. Oczywiście nie ma tam minimalnych punktów wymaganych czy średniej ocen. Na początku patrzą, czy student nadaje się czy student pasuje, żeby być z innymi studentami, czy pasuje do profilu uczelni. Dopiero po tym przyjęciu uczelnia patrzy - czy student wymaga pomocy finansowej.
A gdybyśmy mogli sobie wyobrazić idealnego kandydata na Harvard? Czy jest to kujon, osoba, która w liceum wygrywała wszystkie olimpiady?
Wydaje mi się , że nie ma jednoznacznego terminu czy jednoznacznego pojęcia idealnego kandydata na Harvard. Tak naprawdę każdy student jest osobą zdeterminowaną, jest osobą z pasją. Wydaje mi się, że to jest najważniejszą częścią, bo osoby z pasjami tak naprawdę mogą zrobić najwięcej. Jedni grają np. na perkusji, inni na trąbkach, drudzy na gitarach. A jeszcze inni są profesjonalni w debatach studenckich czy w debatach dyplomatyczno-politycznych.
Jak wygląda droga na Harvard? Kiedy pomyślałeś sobie, że chcesz tam studiować? Co zrobiłeś, żeby osiągnąć ten cel?
Moja droga na Harvard, czy moja droga w ogóle na studia za granicą, zaczęła się w gimnazjum. Porządne przygotowania zacząłem w trzeciej klasie gimnazjum.
Co to znaczy: porządne przygotowania?
Zbieranie materiałów, dokumentów. Śledzenie tego, jakie dokumenty będą potrzebne w procesie rekrutacyjnym, zainteresowanie się tym, jakie egzaminy będą mi potrzebne, aby w ogóle móc złożyć aplikację na studia w Stanach Zjednoczonych. Cała historia zaczyna się od tej trzeciej klasy gimnazjum w Polsce, czyli cztery lata przed aplikacją na studia. Oczywiście wtedy trzeba już wykazać się jakimiś tam zdolnościami, zainteresowaniami. To budowanie swojego CV, historii, którą potem będzie można przedstawić w procesie rekrutacyjnym.
Można dodatkowo zapunktować będąc wolontariuszem?
Oczywiście, warto być wolontariuszem, i to nie ze względów rekrutacyjnych, ale także przez wzgląd na to, czego można się nauczyć i co można zrobić dla środowiska, czy dla osób, z którymi się pracuje. Ja pracowałem w miejskich ośrodkach pomocy społecznej w Katowicach. Musiałem też zwrócić uwagę na sferę językową.
Jak wygląda zwykły dzień studenta na Harvardzie?
Harvard jest naprawdę bardzo wyjątkowym miejscem, nie tylko pod względem akademickim, gdzie codziennie rozmawia się z profesorami, którzy są laureatami nagród Nobla, czy naprawdę fantastycznymi profesjonalistami w swoich dziedzinach, ale także pod względem społecznym. 10 procent populacji Harvardu na studiach pierwszego stopnia pochodzi z zagranicy, ta różnorodność studentów jest naprawdę fantastyczna. Codziennie mam okazję rozmawiać i dyskutować na różne tematy ze studentami przy jednym stole, na przykład przy posiłku mogę rozmawiać ze studentami na temat sytuacji politycznej w Syrii. To jest naprawdę niesamowita wymiana intelektualna. Poza tym studenci rozwijają swoje pasje pozaakademickie. Ja osobiście jestem zaangażowany w życie Polskiego Towarzystwa na Harvardzie, organizuję także konferencje w Hong Kongu, więc tak naprawdę mój dzień może się zacząć o godzinie 7 rano, a skończyć o godzinie 5 rano dnia następnego.
Dużo się uczysz?
Bardzo dużo. Trzeba poświęcić bardzo dużo czasu na naukę, właściwie w każdym tygodniu są jakieś zadania, każdy ma zadane zadania domowe.
O której kładziesz się spać?
W poprzednim semestrze średnio chodziłem spać o 3 albo o 4 rano.
Masz czas na typowe, imprezowe życie studenckie?
Czasami zdarza się, że mam. Weekend zazwyczaj zaczyna się w piątek wieczorem, kończy się w sobotę wieczorem. Studenci organizują imprezy w akademikach, wychodzą na wieczór do Bostonu.
Na Harvardzie studiuje - według danych z listopada - 21 Polaków. To bardzo mało.
Na Harvard, co roku aplikuje około 30 osób z Polski. To jest naprawdę bardzo mało. Z krajów takich jak Liban, gdzie mieszka około 6 milionów osób, co roku aplikuje 1000 osób i dostaje się 20 osób. Tak naprawdę, wydaje mi się, że w Polsce jest na razie mała wiedza na temat studiów za granicą i studenci tak naprawdę nie wyobrażają sobie, że studia na Harvardzie, czy studia właśnie w Stanach Zjednoczonych są możliwe. Że te studia mogą być właściwie za darmo.
Dlatego bardzo się cieszę, że byłeś dzisiaj naszym gościem. Bardzo ci dziękuję.
Bardzo serdecznie dziękuję.