Nie żyje słynna aktorka Elizabeth Taylor. Zmarła w wieku 79 lat. Urodziła się 27 lutego 1932 w Hampstead w Wielkiej Brytanii. W swojej karierze zdobyła dwa Oscary. W 1961 została wyróżniona za rolę Glorii Wondrous w filmie "Butterfield 8", a w 1967 za rolę Marthy w obrazie "Kto się boi Virginii Woolf?".
Elizabeth Taylor debiutowała w wieku 10 lat. Gdy miała 20, producenci z "Fabryki Snów" prześcigali się w oferowaniu jej ról. Na małych i dużych ekranach perfekcyjna i idealna - tak jej karierę komentują amerykańskie media.
Mimo, że karierę zakończyła 20 lat temu, wciąż była jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd Hollywood. Przyjaźniła się z Michaelem Jacksonem. Ośmiokrotnie wychodziła za mąż. Jej życie nadaje się na niejeden scenariusz filmowy.
Taylor chorowała od wielu lat. Jej stan znacznie pogorszył się w połowie lutego. Z powodu niewydolności serca trafiła do szpitala w Los Angeles. Nawet w ostatnich latach, gdy pojawiała się publicznie zawsze wyglądała jak gwiazda. Piękne kreacje, dobrana biżuteria - to był jej znak firmowy.
Ostatni raz pojawiła się na wielkim ekranie w 2001 roku w filmie "Wieczny blask gwiazd". Informacje o jej śmierci podała amerykańska telewizja ABC.
Aktorów jest wielu, a niewiele jest gwiazd
Myślę, że ona będzie dla wszystkich ostatnią gwiazdą filmów realizowanych w wielkich studiach filmowych. Jej kariera opierała się na wieloletnich kontraktach ze studiami. Walczyły one o nią, walczyli również reżyserzy - tak Taylor wspomina Allan Starski, scenograf, laureat Oscara. Była wspaniałą postacią kina, potrafiła grać w tak różnych filmach. Zagrała nie tylko w "Kleopatrze", lecz również w "Kotce na gorącym blaszanym dachu", czy w "Kto się boi Virginii Woolf? - dodaje.
Ona dzisiaj umarła, ale dla mnie była już legendą od kilkudziesięciu lat. Ostatnio świat żył jej romansami, przygodami, działalnością charytatywną i przyjaźnią z Michaelem Jacksonem - to wszystko podtrzymywało zainteresowanie Elizabeth Taylor. Jakby się zapytać o nią młodych ludzi, to będą ją kojarzyć z filmami widzianymi telewizji, a nie w kinie.To była wspaniała gwiazda kina, którego już dzisiaj nie ma. Była nie tylko piękną kobietą, lecz także bardzo utalentowaną aktorką. Była synonimem wielkiego, amerykańskiego kina. Ludzie na całym świecie musieli ją kochać i uwielbiać, bo wiernie czekali na jej każdy kolejny film - podkreśla Starski.
Śmierć Elizabeth Taylor kończy pewną epokę
Odeszła wielka gwiazda, jedna z ostatnich wielkich aktorek Hollywood w starym stylu. Stworzyła kilka ciekawych kreacji filmowych, jednak sceną, na której rozgrywała swoje najlepsze role było samo życie- mówi Andrzej Kołodyński, krytyk filmowy, który w 1978 roku opublikował biografię Elizabeth Taylor.
Jako dziecko dostała się ona pod kuratelę wielkiej wytwórni filmowej, która decydowała o niemal wszystkim w jej życiu. Pierwszy ślub Elizabeth był wydarzeniem medialnym, wyreżyserowanym do ostatniego szczegółu. Taylor buntowała się później przeciwko dyktaturze wytwórni, jednak to hollywoodzki system promocji gwiazd stworzył ją, jako postać - dodaje Kołodyński.
Nie uważam Taylor za wielką aktorkę, choć stworzyła kilka interesujących kreacji. Najbardziej cenię jej rolę w "Kto się boi Virgini Woolf", gdzie w kreacji Marthy po raz pierwszy pozwoliła sobie być brzydką na ekranie. Ciekawa też była jej kreacja w "Olbrzymie" z 1956 roku obok Jamesa Deana, który zginął tuż po zakończeniu zdjęć do tego filmu. Możliwości aktorskie Taylor można docenić oglądając na przykład "Kotkę na gorącym blaszanym dachu" a także ekranizację szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy", gdzie zagrała u boku swojego męża Richarda Burtona- przypomina krytyk.
Jednak najbardziej znana rola Taylor to oczywiście "Kleopatra" - superprodukcja hollywoodzka z 1963 roku. To właśnie wtedy Taylor udało się przełamać magiczną granicę otrzymania za rolę miliona dolarów. Tyle właśnie jej zapłacono. Ani film, ani rola Elizabeth nie zebrały zbyt dobrych recenzji, ale prasa przez miesiące żyła tym, co działo się na planie filmu. Wybuchł tam płomienny romans między odtwórcami głównych ról - Kleopatrą a Markiem Antoniuszem granym przez Richarda Burtona. Skończyło się to dwoma małżeństwami z przerwą na rozwód. Związek był burzliwy - jeśli pili, to na umór, jeśli się bili, to tak, że Elizabeth przez wiele tygodni ukrywała sińce pod okularami- powiedział Kołodyński.