"Taki aktor rodzi się raz na 50 lat" - tak o swojej dwukrotnej żonie i filmowej partnerce mówił Richard Burton. Elizabeth Taylor, ikona amerykańskiego kina zmarła dziś w Los Angeles.
Była wyjątkowo zdolną aktorką i bardzo piękną kobietą. Najważniejsze i wymagające największego talentu role zagrała na przełomie lat 50. i 60. U boku Jamesa Deana w "Olbrzymie", w kostiumowym filmie "W poszukiwaniu deszczowego drzewa" i w głośnej adaptacji „Kotki na gorącym, blaszanym dachu". Za dwie ostatnie role dostała nominacje do Oscara.
Pierwszą nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej przyniosła jej kreacja w psychologicznym dramacie "Butterfield 8", a kolejną rola w filmie "Kto się boi Virginii Woolf". Wielu z nas zapamięta Elizabeth Tylor jako "Kleopatrę". Ja uwielbiam ekranizację szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy" Zeffirellego z brawurowymi rolami Taylor i Burtona.
Malował ją Warhol, miała nałogi, siedmiu mężów, ale też wyjątkową wrażliwość i wielkie serce dla potrzebujących. Zmarła w wielku 79 lat w szpitalu w Los Angeles, otoczona najbliższą rodziną. Rest in peace.