"Jest taki obszar w literaturze stały, na który wkracza wielu pisarzy i poetów. Są jednak osobne ścieżki. Jedną z nich szła Szymborska, z niczym nieporównywalna" - powiedział o zmarłej wczoraj noblistce pisarz i publicysta Jerzy Pilch. Jak dodał, żeby postrzegać świat w taki sposób, jak robiła to poetka, potrzebny jest rodzaj "cudownego upośledzenia".
Znałem ją dosyć dobrze zwłaszcza z czasów krakowskich jako poetkę, którą podziwiałem tak jak wszyscy i próbowałem w jakichś tekstach nazwać wielkość tej poezji. Jak wielokrotnie powtarzałem, są pisarze, którzy są do siebie podobni. Jest taki obszar w literaturze stały, na który wkracza wielu pisarzy i poetów. Są jednak osobne ścieżki. Jedną z nich szła Szymborska, z niczym nieporównywalna - mówił pisarz.
Jak podkreślał, jej droga jest na tyle osobna, że trudno nawet znaleźć tradycję, do której się odwoływała. Do takiego postrzegania świata jest potrzebny taki pewien sposób "cudownego upośledzenia". To, co dla zwykłego człowieka jest oczywiste - odsuwanie krzesła czy jedzenie łyżką zupy, dla niej nie było oczywiste. Niezwykłe jest też umieć o tym pisać tak, żeby zachwycało, tak, żeby zdumiewało - dodał Pilch. Jego zdaniem, w tym właśnie tkwił sekret twórczości Wisławy Szymborskiej.
Początki znajomości z poetką Pilch wspominał z dużym sentymentem. Poznałem ją w Krakowie w latach 80. przez Kornela Filipowicza, z którym się przyjaźniłem. U niego poznałem Wisławę Szymborską i miałem okazję zachwycić się jej tożsamością - pomiędzy osobowością a twórczością, pomiędzy temperamentem a twórczością, pomiędzy ironią a twórczością - mówił.
Pisarz nie kryje żalu po odejściu wielkiej poetki. To jest taki czas, że najwięksi już niestety odchodzą, pozostawiając po sobie pustkę. Mało powiedziane, że pustkę nie do wypełnienia, ale pustkę wiekuistą.