Trwa akcja ratunkowa w kopalni "Wesoła" w Mysłowicach. Ratownicy szukają 43-letniego górnika, na którego zawaliły się skały stropowe. Informację o wypadku dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Do wypadku doszło wczoraj ok. godz. 20:50 na poziomie 665 metrów - poinformował rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros. Chodnik został zasypany na długości 4,5 metra. Stwierdzono brak kontaktu z jednym z pracowników oddziału przygotowawczego - dodał.
Poszukiwania mężczyzny na razie nie przyniosły żadnego skutku. Nie udało się też nawiązać z nim kontaktu. Ratownicy natrafili jedynie na należącą do niego lampę.
Na miejscu pracują 4 zastępy ratowników z kopalni i 2 z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Pomagają im dwa psy szkolone w poszukiwaniu ludzi w gruzowiskach.
Wyrobisko, w którym pracują ratownicy jest szerokie na 6 metrów, wysokie na 3. Z góry wciąż wysypują się skały. Znacząco spowalnia to poszukiwania. Służby muszą nie tylko usuwać skały, ale równocześnie zabezpieczać to miejsce.
Zasypany pracownik ma 43 lata. Ma za sobą ponad 25 lat pracy w kopalni. Władze "Wesołej" informują, że są w stałym kontakcie z rodziną mężczyzny.
Ostatni, tragicznie zakończony incydent w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni "Mysłowice-Wesoła" miał miejsce 10 lutego. Pracownik zewnętrznej firmy górniczej zmarł wtedy w wyniku urazu głowy. Mężczyzna pracował na poziomie 660 metrów w części kopalni będącej dawniej samodzielnym zakładem "Wesoła".