Hongkońska policja wystrzeliła granaty z gazem łzawiącym, by rozpędzić kilkuset demonstrantów. Manifestanci stawiali barykady i blokowali ruch uliczny w pobliżu stacji metra Prince Edward na półwyspie Koulun - podała agencja Reutera.
Dziś setki demonstrantów manifestowały w centrach handlowych. Do tej pory nie pojawiły się doniesienia o poważniejszych starciach ani o aktach wandalizmu.
Demonstranci często gromadzą się koło stacji Prince Edward, by wznosić antyrządowe hasła i składać kwiaty w intencji osób, które zdaniem części protestujących zginęły tam w sierpniu podczas interwencji policji. Władze Hongkongu, służby medyczne i operator metra wielokrotnie zaprzeczali, jakoby ktokolwiek wtedy zginął.
Od piątku w regionie trwają masowe, momentami gwałtowne protesty przeciwko zakazowi zakrywania twarzy podczas zgromadzeń publicznych. W sobotę demonstranci niszczyli sklepy, oddziały banków i stacje metra, a w niedzielę w pokojowym marszu sprzeciwu przeszło kilkadziesiąt tysięcy osób.
W poniedziałek czynne były tylko niektóre stacje hongkońskiego metra, a i one zostały wieczorem zamknięte wcześniej niż zwykle, by dać więcej czasu na naprawę zniszczeń spowodowanych piątkowymi i sobotnimi aktami wandalizmu - podała stacja RTHK.
Szefowa administracji regionu wprowadziła zakaz zakrywania twarzy, korzystając ze starych, niestosowanych od ponad pół wieku przepisów kryzysowych. Przyznają jej one rozległe uprawnienia, w tym do dowolnego uchwalania i zmiany praw, w "sytuacjach kryzysowych lub zagrożenia publicznego".
Zakaz poparła większość propekińskich posłów hongkońskiego parlamentu oraz rząd centralny ChRL. Sprzeciwia mu się opozycja demokratyczna, która podnosi obawy, że Lam może wydać kolejne kryzysowe rozporządzenia z pominięciem normalnego procesu ustawodawczego.
Doradca Lam z Rady Wykonawczej Ip Kwok-him ocenił, że aby powstrzymać protesty, władze mogłyby na mocy tych przepisów ograniczyć również dostęp do internetu. Dopóki istnieją możliwe sposoby przerwania zamieszek, rząd nie wykluczy wprowadzenia zakazu (korzystania) z internetu - powiedział.
Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt umożliwienia ekstradycji do Chin kontynentalnych, który był bezpośrednią przyczyną trwających protestów. Nie przychyliła się jednak do żadnego z pozostałych postulatów protestujących. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, którą oskarżają o brutalność.