Już od połowy przyszłego roku wejdzie w życie kontrowersyjna dla Polski reforma systemu Schengen. Przepisy zostaną znacznie zaostrzone. Będzie można wprowadzić wobec jakiegoś kraju Unii kordon sanitarny, a nawet wykluczyć go z Schengen.
Państwa członkowskie UE, europarlament i Komisja Europejska porozumiały się w tej sprawie. Przywracać posterunki i kontrole paszportowe będzie można wobec kraju, który nie radzi sobie z kontrolą na granicy zewnętrznej. Ocenić sytuację będzie musiała Komisja Europejskiej. To z kolei utrudni samowolę krajów, które np. ze względów politycznych, chciałyby zamknąć swoje granice. Po raz pierwszy podważono jednak zasady Schengen. Przyczyną był niekontrolowany dwa lata temu napływ imigrantów do Grecji i Włoch. Teraz jednak, w sytuacji krytycznej, przepisy będzie można stosować także wobec Polski.
Takie działanie jest prawdopodobne - u naszych wschodnich sąsiadów od miesięcy nasilają się niepokoje społeczne, które przeradzają się w konflikty narodowościowe. Naszą wschodnią granicę oblegają imigranci. Fala imigrantów dociera na Zachód. Przeprowadziłam symulację, która pokazuje, do czego może doprowadzić przyjęta reforma układu z Schengen:
Ponieważ dyskryminacja i akty agresji dotykają także Polaków mieszkających na Białorusi i Ukrainie, polski rząd przymyka oczy na coraz liczniejszą falę imigrantów przekraczających naszą wschodnią granicę. Oczywiście, granicę tę przekraczają nie tylko Polacy z pochodzenia.
Według szacunków unijnych inspektorów, liczba imigrantów przekroczyła już 200 tysięcy. Kontrole Komisji Europejskiej wykazały, że mimo tej zwiększającej się liczby nielegalnych przekroczeń granicy, polskie władze nie wzmocniły jej i nadal istnieją całkowicie niekontrolowane "przejścia".
W Polsce zatrzymują się tylko imigranci mówiący po polsku, licząc przy tym na pomoc i możliwość znalezienia pracy. Reszta przedostaje się przez granicę z Czechami, Słowacją i Niemcami dalej na Zachód. Wzbudza to irytację w krajach Zachodu ogarniętych kryzysem i bezrobociem. W dodatku, prasa coraz częściej donosi o kradzieżach, włamaniach i rozbojach za które odpowiedzialni są imigranci.
Wraz z uchodźcami do Niemiec, Belgii i Holandii przedostali się także przestępcy powiązani z rosyjską mafią. Obywatele zachodniej Europy nie czują się bezpiecznie. Naciskają na swoje rządy, by przywrócić kontrole jak za czasów zimnej wojny. Komisja Europejska daje nam trzy miesiące na poprawę. Bruksela wysyła na naszą wschodnią granicę Europejską Straż Graniczną. To tylko wzmaga antyunijne nastroje w Polsce.
Naszej wschodniej granicy strzegą teraz także Niemcy, Francuzi i Hiszpanie. Nie mówią ani po polsku, ani po rosyjsku, ukraińsku czy białorusku. Napięcie na granicy rośnie. Dochodzi do kilku incydentów, w których ofiarami są Polacy. Opinia publiczna w Polsce jest z kolei przeciwna zamknięciu wschodniej granicy. W końcu, w Berlinie zapada decyzja, żeby wprowadzić kontrole na granicy z Polską.
W Radzie UE nie ma problemu z przegłosowaniem Polski. Niemcy po swojej stronie budują budki strażnicze, stawiają szlabany i organizują posterunki. Reorganizowane są także kontrole na lotniskach. W ślad za Niemcami idą Czesi i Słowacy. Polskę zaczyna otaczać kordon sanitarny. Najpierw na pół roku. Potem kontrole są przedłużone do dwóch lat. Rozważane jest wykluczenie Polski ze strefy Schengen.
Polacy nie mogą swobodnie podróżować po krajach Unii Europejskiej.