Obywatele Rumunii i Bułgarii nie będą bez żadnej kontroli przekraczać unijnych granic. Decyzja o przyjęciu tych państw do strefy z Schengen miała zapaść w czwartek, ale jako pierwsze "nie" powiedziały Niemcy. Za Berlinem zaś kryje się cały sznurek krajów niechętnych przyjęciu do strefy Bułgarów i Rumunów.
Sprawa członkostwa Rumunii i Bułgarii w Schengen ciągnie się co najmniej od dwóch lat. Oba kraje mają zapisane w traktatach członkowskich prawo do udziału w strefie. Jednak Berlin, Holandia, Francja, Finlandia, Austria przewodzą grupie krajów, które nie chcą, by Rumunii i Bułgarzy bez żadnej kontroli przekraczali unijne granice.
Polska oficjalnie popiera wejście obu krajów do Schengen, ale tak naprawdę wolimy, aby jak najdłużej pozostali "poza" strefą. Obawiamy się, że gdyby pojawiły się problemy z przemytem ludzi, przestępczością, niekontrolowaną wędrówką Romów, to w Europie odżyją pomysły z zamykaniem granic. A prawo do swobody przemieszczania się, jest dla nas najważniejszą zdobyczą członkostwa w Unii. Za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego kwestia ponownego wprowadzenia kontroli granicznych była bardzo żywa. Układ z Schengen w takiej formie jakiej jest obecnie stał wówczas pod znakiem zapytania.
Polska podczas swojego przewodnictwa w UE zaproponowała, by zacząć od częściowego członkostwa Bułgarii i Rumunii w Schengen (w pierwszej fazie zniesienie kontroli na lotniskach i portach morskich).