W całej Francji, przed spodziewanymi w nocy zamieszkami, zmobilizowano 45 tys. policjantów i żandarmów. O godz. 21 w kraju wstrzymane zostało kursowanie autobusów i tramwajów. W ten sposób władze próbują powstrzymać zamieszki trwające od czasu, gdy policjant w Nanterre zabił 17-latka pochodzenia północnoafrykańskiego.
Około godz. 20. w centrum Lyonu, mimo zakazu wydanego przez prefekturę, zebrało się około 1,3 tys. zamaskowanych manifestantów, którzy odpalali sztuczne ognie. Prócz koktajli Mołotowa jest to najczęściej stosowana broń sprawców zamieszek - wyjaśnia telewizja BFMTV. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym.
Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin nakazał policji wezwanie w nocy z piątku na sobotę jednostek wyspecjalizowanych, takich jak GIGN (Grupa Interwencyjna Żandarmerii Narodowej), BRI (Brygada Poszukiwań i Interwencji) czy taktyczna jednostka policji RAID.
Władze Lyonu wprowadziły zakaz manifestacji i zgromadzeń w piątek od godz. 18 w ślad za władzami Marsylii. Podobne decyzje wprowadzane są również w innych francuskich miastach, m.in. w podparyskim Nanterre.
W regionie paryskim odwoływane są koncerty i wieczorne wydarzenia. Szkoły poinformowały o odwołaniu zabaw i kiermaszów, które co roku organizowane są na tydzień przed zakończeniem roku szkolnego.
Szef resortu spraw wewnętrznych Gerald Darmanin zdecydował o użyciu 14 wozów opancerzonych żandarmerii oraz czterech wozów typu Centaur do tłumienia zamieszek. Decyzję ministra zaaprobowała premier Elisabeth Borne - podała stacja BFM TV.
Komunikat ws. zamieszek opublikowała na Twitterze Ambasada RP w Paryżu. "Zalecamy zachowanie ostrożności, szczególnie wieczorem i nocą, unikanie miejsc protestów, stosowanie się do zaleceń służb i uwzględnienie możliwych przerw w działaniu komunikacji" - podkreślono.