Po dwóch tygodniach intensywnego śledztwa w sprawie zamachów na Nowy Jork i Waszyngton poszczególne wątki zaczynają układać się w jedną całość. Wszystko wskazuje na to, że zasadnicza część przygotowań do zamachów na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie przebiegała poza Stanami Zjednoczonymi.

Wiadomo, że przygotowania do zamachu 11 września kosztowały około pół miliona dolarów. Operację zaplanowano przed kilkoma laty w Niemczech, dokładnie w Hamburgu, przygotowania przebiegały ponadto w Wielkiej Brytanii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Afganistanie. Pisze dziś o tym "The Washington Post", powołując się na źródła zbliżone do śledztwa. Czterech z zamachowców odbyło szkolenie w obozach Osamy bin Ladena. Każda z grup porywaczy składała się z liderów, z których niektórzy przeszli kurs pilotażu samolotami pasażerskimi oraz tych, których zadanie polegało tylko na sterroryzowaniu pasażerów. W dniu zamachu zaplanowano porwanie co najmniej jeszcze jednego, a może nawet dwóch samolotów. Te informacje pochodzą od wywiadu niemieckiego i podsłuchanej rozmowy telefonicznej zwolenników bin Ladena. Jak donosi "The New York Times", wyraźnie mówiono tam o 30 osobach uczestniczących w operacji, podczas, gdy na razie doliczono się 19 napastników.

Tymczasem amerykańska sieć telewizyjna ABC News twierdzi, że Stany Zjednoczone rozpoznają teren przed bombardowaniami obiektów wojskowych w Afganistanie. Jej zdaniem, amerykańskie i brytyjskie siły specjalne są już na terytoriach Talibów, szukając kryjówek Osamy bin Ladena oraz systemów obrony przeciwlotniczej. Jednocześnie samoloty zaczęły zrzucać ulotki i żywność dla Afgańczyków. Ulotki wyjaśniają, dlaczego Amerykanie atakują Talibów.

foto RMF

10:50