Sprawca czwartkowego zamachu w bazylice w Nicei, młody Tunezyjczyk, który przypłynął we wrześniu jako migrant na Lampedusę, spędził dwa tygodnie u krewnego na Sycylii - to kolejne ustalenia włoskich służb. Rekonstruują one etapy pobytu mordercy 3 osób w Italii.
Prokuratura we Włoszech wszczęła śledztwo, którego celem jest ustalenie wszystkich okoliczności pobytu w tym kraju aresztowanego przez francuską policję Brahima Aoussaouiego. Na razie wiadomo, że po zejściu z łodzi 20 września na Lampedusie trafił do ośrodka pobytu w Bari w Apulii, a potem znalazł się w Palermo na Sycylii, u swojego krewnego. 25 października 21-latek opuścił wyspę i przedostał się nielegalnie do Francji. Cztery dni później zaatakował ludzi nożem w bazylice Notre Dame w Nicei.
Przez 15 dni, gdy mieszkał u krewnego w Palermo - według cytowanych przez media źródeł we włoskim wywiadzie - młody migrant nie miał żadnych kontaktów ze środowiskami radykałów i nie wyrażał ekstremistycznych poglądów czy też zamiaru dopuszczenia się zamachu.
Dzień po ataku dzięki współpracy wywiadowczej ustalono, że w momencie przybycia do Włoch Tunezyjczyk nie był terrorystą należącym do jakiejś komórki ani tzw. samotnym wilkiem, zradykalizowanym w internecie. Nadal nie jest jasne to, co popchnęło go do ataku w bazylice i obcięcia głowy jednej z trzech ofiar.
Media cytują opinie, że wpływ na przyszłego terrorystę mógł mieć klimat napięć, jaki odczuł we Francji na tle otwartego konfliktu między prezydentem Emmanuelem Macronem i przywódcą Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem.