Po tym, jak wystąpienie Baracka Obamy zostało przeniesione z wielkiego stadionu do czterokrotnie mniejszego obiektu, nie ustają złośliwe komentarze. Przeciwnicy urzędującego prezydenta twierdzą, że tłumaczenie o nadciągających nad Charlotte deszczach to jedynie wymówka. Ich zdaniem polityk tak naprawdę boi się nie deszczu, a... pustych miejsc na stadionie.
Organizatorzy przedwyborczej konwencji Demokratów w Charlotte w Karolinie Północnej zmienili jej program. Prezydent Barack Obama nie wygłosi przemówienia na stadionie piłkarskim mogącym pomieścić 74 tysiące widzów. Zamiast tego pojawi się w hali Time Warner Arena - obiekcie blisko czterokrotnie mniejszym (20 tys. miejsc).
Zmianę planów oficjalnie tłumaczy się zmianą pogody. Wieczorem nad Charlotte mają bowiem przejść burze z piorunami.
W całych Stanach huczy jednak od plotek. Śledzący losy kampanii prezydenckiej twierdzą, że w ostatniej chwili Demokraci zdali sobie sprawę, że nie są w stanie zapełnić całego stadionu. Przeniesienie wystąpienia do innego miejsca ma zapobiec pokazaniu w telewizji niekorzystnego obrazu pustych miejsc na ogromnym obiekcie. Wiadomo już bowiem, że dziś nie ma szans na powtórzenie show sprzed 4 lat, kiedy to w czasie wystąpienia na stadionie w Denver w Colorado Obama podbił serca Amerykanów.
Politycy robią jednak dobrą minę do złej gry. Jako delegatka oczywiście cieszę się, że będę sucha, ale przykro mi z powodu wszystkich tych ludzi z Charlotte i całego stanu, którzy cieszyli się, że usłyszą prezydenta - mówiła Joanna Regan, delegatka z Karoliny Północnej.
W środę wieczorem kulminacyjnym punktem konwencji było przemówienie byłego prezydenta Billa Clintona. Jego poparcie ma szczególne znaczenie dla Obamy, gdyż Clinton cieszy się wciąż ogromną popularnością, i to nie tylko wśród Demokratów, lecz także wyborców niezależnych.
Bill Clinton pojawił się przed wielotysięczną widownią w czasie konwencji. W swoim przemówieniu gorąco zaapelował o poparcie dla ubiegającego się o reelekcję Obamy, broniąc jego dorobku z pierwszej kadencji i przedstawiając druzgocącą ocenę Partii Republikańskiej, jej wizji Ameryki i jej kandydata do Białego Domu.
Justyna Satora