Istnieje coraz wyraźniejsze ryzyko zamachów terrorystycznych we Włoszech, jakich mogą dokonać osobnicy, którzy ulegli radykalizacji i postanawiają nie jechać na front Państwa Islamskiego - poinformowano w raporcie służb specjalnych dla włoskiego parlamentu.
W dorocznym sprawozdaniu, przedstawionym w poniedziałek przez rząd, zwraca się uwagę na zjawisko "radykalizacji w domu", czyli proces, któremu ulegają niektóre osoby za sprawą indoktrynacji i propagandy islamskiego dżihadu w internecie oraz szerzenia ideologii IS i apeli o przyłączenie się do jego bojowników na froncie w Syrii i Iraku.
Ludzie ci - zauważa włoski wywiad - z powodu coraz większych trudności z dotarciem na te tereny mogą zdecydować o pozostaniu w domu i dokonaniu ataku na terytorium Włoch.
Włoski wywiad powołuje się przy tym na ustalenie jednego ze śledztw, które pozwoliło dotrzeć do wypowiedzi cudzoziemca o nieujawnionej narodowości, który zaapelował do ekstremistów, by pozostali we Włoszech i tam podejmowali akcje. To oznacza wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi, także ze strony tzw. samotnych wilków - stwierdzono.
Ponadto siły specjalne odnotowały "nasilającą się kampanię pogróżek" pod adresem Włoch ze strony dżihadystów, którzy w tym celu wykorzystują zdjęcia zabytków, a nawet wizerunek papieża.
Jednocześnie wywiad zwrócił uwagę na sukcesy w walce z radykalizmem, odnoszone dzięki prewencji. Jako dowód jej skuteczności przedstawił spokojny przebieg światowej wystawy Expo w Mediolanie w 2015 roku oraz Roku Świętego w 2016 roku.
Włochy przedstawiono w raporcie nie tylko jako "potencjalny cel bezpośrednich ataków", ale także jako możliwą "przystań lub drogę ucieczki" do Europy dla bojowników Państwa Islamskiego obecnych w Libii i na innych obszarach.
Jednocześnie podkreśla się, że nie ma dowodów, aby grupy ekstremistów przenikały do Włoch wśród płynących do ich wybrzeży migrantów.
Według sił specjalnych włoskie terytorium może stanowić bazę "tajnej działalności propagandowej i logistycznej" oraz schronienie dla sprawców zamachów w innym kraju. Dowodem na to jest fakt, że tunezyjski terrorysta Anis Amri po dokonaniu ataku na targ świąteczny w Berlinie w grudniu uciekł do Włoch. Został zastrzelony przez policję koło Mediolanu.
W obszernym dokumencie mowa jest też o zagrożeniu atakami przy użyciu broni "chemiczno-bakteriologiczno-radiologiczno-nuklearnej".
Według wywiadu poważne zagrożenie mogą stanowić tzw. lwiątka kalifatu, czyli dzieci wykorzystywane do przeprowadzenia zamachów. W materiałach propagandowych z groźbami ich dokonania wymieniony został m.in. Rzym.
Jako ośrodek rekrutacji zagranicznych bojowników strona włoska wymieniła Bałkany, zwracając uwagę na działającą tam rozległą sieć wspólnot muzułmańskich, utrzymujących kontakty z takimi społecznościami w innych częściach świata.
Podczas prezentacji raportu premier Włoch Paolo Gentiloni oświadczył, że wywiad tego kraju prowadzi "cenne działania" w Libii w ramach walki z przemytnikami migrantów i terroryzmem IS. Szef rządu wyraził opinię, że 2017 "może być rokiem militarnej klęski" IS.
Na zagrożenia dla bezpieczeństwa - powiedział też Gentiloni - "nie odpowiada się zamykając się, ale przyjmując wyzwanie". "Więcej bezpieczeństwa nie oznacza mniej wolności" - podkreślił premier.
(łł)