Cały czas trwa umacnianie wałów przeciwpowodziowych i zapór w stolicy Tajlandii Bangkoku. Wygląda jednak na to, że woda w rzece Menam przepływającej przez stolicę nie będzie się już podnosić. Powódź dotknął już jedną trzecią powierzchni kraju. Straty szacuje się w miliardach dolarów.
Minister rolnictwa Theera Wongsamut poinformował, że poziom wody w trzech prowincjach, w tym najbardziej zniszczonym przez powódź regionie Ajutthaja, zaczął opadać. Pod wodą znalazł się położony tam starożytny kompleks świątynny, który jest na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Wczoraj premier Yingluck Shinawatra zapewniła mieszkańców, że są bezpieczni. Mimo to z wielu sklepów zniknęły zapasy butelkowanej wody, makaronu, ryżu i jedzenia w puszkach. Wiele osób zostawiło samochody na piętrowych parkingach i układało worki z piaskiem przed domami i sklepami.
Najgorsze od 50 lat powodzie, wywołane nieustannymi burzami tropikalnymi i monsunami, dotknęły dotychczas jedną trzecią kraju. Na północy, północnym wschodzie i w środkowej Tajlandii żywioł spowodował straty sięgające 3 mld dolarów. Od końca lipca zginęło 297 osób.