Ataki bioterrorystów już nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Potwierdzono pierwsze dwa przypadki bakterii wąglika poza USA. Wstępne testy potwierdziły obecność wąglika w liście wysłanym do Argentyny ze Stanów Zjednoczonych. Podobny przypadek odnotowano w Kenii - tam również znaleziono bakterie wąglika w liście nadanym na Florydzie. Według kenijskich władz kontakt z wąglikiem miały cztery osoby.
W samych Stanach Zjednoczonych potwierdzono kolejne dwa przypadki zachorowania na wąglika. Tym samym liczba zarażonych osób wzrosła do sześciu. Amerykańskie władze zaoferowały milion dolarów nagrody za informacje, które mogłyby doprowadzić do zatrzymania osób odpowiedzialnych za wysyłanie listów z wąglikiem. Starają się też uspokoić coraz bardziej przerażonych Amerykanów. "Nie ma potrzeby kupowania na zapas i przechowywania antybiotyków. To może jedynie zaszkodzić, zarówno poszczególnym osobom jak i całemu społeczeństwu. Antybiotyki są podawane wyłącznie tym, którzy mieli kontakt z wąglikiem" – mówił szef Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych w Atlancie Jeffrey Koplan, który podkreślił, że w centrum są zapasy antybiotyków oraz innych lekarstw, które mogą się okazać niezbędne w kryzysowej sytuacji.
Tymczasem w Polsce nasilają się przypadki fałszywych alarmów wąglikowych.
W przypadku prawdziwego ataku bioterrorystów, szczegółowe wskazówki jak postępować z podejrzanymi przesyłkami przygotował Główny Inspektor Sanitarny Kraju. W instrukcji czytamy, że taki niepewny list - na przykład bez adresu zwrotnego - nie powinien w ogóle być otwierany. Zamiast tego odbiorca powinien włożyć go do podwójnego plastikowego worka, zdezynfekować ręce i zadzwonić na policję. Posłuchaj relacji Mikołaja Jankowskiego:
08:00