Nieporozumienia między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią. Według brytyjskiego "Sunday Telegraph" chodzi o ekstradycję do USA osób podejrzanych o przyczynienie się do zamachów 11 września. Jeden z takich procesów ekstradycyjnych już się na Wyspach rozpoczął.
Brytyjski wymiar sprawiedliwości wyda podejrzanych, ale pod warunkiem, że nie zostaną oni skazani na karę śmierci. Wielka Brytania kary takiej nie uznaje, a z kolei w Stanach Zjednoczonych nie należy ona do rzadkości. Zdaniem „Sunday Telegraph” brytyjski minister spraw wewnętrznych David Blancket ostrzegł urzędników federalnych, iż spodziewa się od Waszyngtonu pisemnego protokołu, w którym wykluczone będzie zastosowanie pisemnego protokołu lub śmiercionośnych zastrzyków. W Londynie toczy się obecnie proces ekstradycyjny 27-letniego Algierczyka, któremu zarzuca się, że uczył pilotażu 4 z 19 porywaczy, którzy dokonali samobójczych ataków na Nowy Jork i Waszyngton. Stanowisko Wielkiej Brytanii nie jest w tym wypadku niczym wyjątkowym. Europejska Konwencja Praw Człowieka, której Wielka Brytania jest sygnatariuszem zabrania bowiem wydawania ludzi do państw, gdzie stosowana jest kara śmierci.
Zgodnie z brytyjskim prawem procesy o ekstradycje mogą toczyć się kilka miesięcy a nawet lat. Przykładem tego jest sprawa byłego chilijskiego dyktatora, Augusto Pinocheta. Przemawiając niedawno w Izbie Gmin brytyjski premier Tony Blair zapowiedział wprowadzenie ustaw, które umożliwią szybszą ekstradycję osób podejrzanych o terroryzm.
12:50