Na dożywocie bez możliwości ułaskawienia skazał sąd przysięgłych w Alexandrii na przedmieściu Waszyngtonu Zacariasa Moussaoui'ego, jedynego terrorystę oskarżonego w USA o współudział w przygotowaniu ataku 11 września 2001 r.
Moussaoui, 37-letni Marokańczyk z francuskim paszportem, wcześniej już przyznał się do winy, więc ława przysięgłych miała tylko za zadanie zadecydować o wyroku, mając w dodatku wybór jedynie między karą śmierci a dożywotnim więzieniem.
W uzasadnieniu wyroku ławnicy podkreślili, że władze nie udowodniły winy oskarżonego odnośnie wszystkich stawianych mu zarzutów - np. bezpośredniego związku między jego czynami a cierpieniem ofiar 9/11.
Moussaoui'ego aresztowano w sierpniu 2001 r., jeszcze przed atakiem 9/11, kiedy w szkole lotniczej uczył się pilotażu. Postawiono mu jednak wtedy tylko zarzut naruszenia przepisów imigracyjnych i dopiero potem oskarżono o współudział w spisku Al-Kaidy w celu zaatakowania USA.
Moussaoui przyznał się, że należał do Al-Kaidy i nigdy nie krył swej nienawiści do Ameryki, długo jednak zaprzeczał jakoby miał coś wspólnego z zamachem 11 września.
Dopiero w marcu niespodziewanie oświadczył w sądzie, że miał być jednym z porywaczy samolotu, który miał staranować Biały Dom. Plany rzekomo przewidywały też, że w misji tej będzie mu towarzyszył Richard Reid, terrorysta aresztowany w grudniu 2001 r. przy próbie zdetonowania w samolocie ładunku wybuchowego ukrytego w bucie.
Adwokaci oskarżonego utrzymywali, że jego zeznań nie można brać poważnie, gdyż jest niepoczytalny, a nawet cierpi na schizofrenię, która charakteryzuje się m.in. urojeniami.
Rodziny ofiar zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku ze zrozumieniem przyjęły decyzję ławy przysięgłych, która skazała Zacariasa Moussaouiego na karę dożywocia. Całym sercem popieram werdykt ławy. Uważam że podjęli słuszną decyzję, choć osobiście popieram karę śmierci - podkreślał Abraham Scott, który w zamachach z 11 września stracił żonę. Wiele osób podkreślało, że Moussaoui właśnie na to zasłużył, by do końca życia siedzieć w więzieniu, bez żadnej nadziei i szansy na zwolnienie.
Werdykt ławy przysięgłych to porażka dla rządowych prokuratorów, którzy domagali się dla 37- letniego Marokańczyka z francuskim paszportem kary śmierci. Matka Moussaouiego już zwróciła się do francuskich władz z prośbą, by jej syn odbywał karę dożywocia nie w Stanach Zjednoczonych lecz we Francji.