Zacarias Moussaoui, niedoszły zamachowiec z 11 września, może być skazany na karę śmierci - zdecydował tak sąd przysięgłych w amerykańskiej Alexandrii. O ostatecznym wyroku sąd zdecyduje w następnej, końcowej fazie procesu.
Ławnicy - jak poinformował rzecznik sądu - uznali, że prokuratura wystarczająco udowodniła, iż gdyby Moussaoui powiedział FBI w śledztwie o przygotowaniach do zamachu, można by mu zapobiec. Za wystarczające uznali też dowody, że oskarżony miał być jednym z zamachowców. Jak werdykt przyjęli bliscy ofiar? Posłuchaj naszego korespondenta Jan Mikruty:
Przypomnijmy. Tydzień temu Moussaoui oświadczył, że miał porwać jeden z samolotów i staranować nim Biały Dom. W akcji tej miał mu rzekomo towarzyszyć Charles Reid - aresztowany w grudniu 2001 r. w samolocie pasażerskim z Paryża do Miami podczas próby zdetonowania ładunku wybuchowego ukrytego w bucie.
Zdaniem jego adwokatów, Moussaoui nie jest w pełni poczytalny, jego zeznania nie są wiarygodne i w żadnym razie nie powinien się kwalifikować do kary śmierci. Podkreślają oni, że wywiad USA miał wątpliwości czy rola, jaką sam sobie przypisuje w Al-Kaidzie i w ataku 11 września, jest prawdziwa.
37-letniego Francuza, marokańskiego pochodzenia, aresztowano w sierpniu 2001 roku, a więc jeszcze przed zamachem - w stanie Missouri, gdzie uczył się pilotowania samolotów.