Donald Tusk zawiesił rozpoczęty wczoraj późnym popołudniem szczyt Unii Europejskiej. Zapowiedział jego wznowienie jutro o godz. 11. Przywódcy wspólnoty mimo nieprzespanej nocy i kilkunastu godzin negocjacji nie mogą się porozumieć ws. tego, kto zostanie szefem Komisji Europejskiej.
Szczyt rozpoczął się wczoraj wieczorem. Trwał całą noc i poniedziałkowy ranek. Nie osiągnięto ostatecznego porozumienia w sprawie stanowisk - mimo negocjacji prowadzonych non stop przez blisko 19 godzin. To oznacza, że nie ma konsensusu ani w kwestii nominacji Fransa Timmermansa na szefa Komisji, ani w sprawie innych kandydatów.
Polscy dyplomaci twierdzą, że to sprzeciw Grupy Wyszehradzkiej i Włoch doprowadził do upadku plan, w którym Timmermans miałby zostać szefem KE.
Nie można ignorować sprzeciwu Grupy Wyszehradzkiej i Włoch wobec kandydatury Fransa Timmermansa na stanowisko szefa Komisji Europejskiej - powiedziała Angela Merkel. Kanclerz Niemiec uznała, że trudno było przegłosować Grupę Wyszehradzką i Włochy - nawet jeżeli była większość krajów, czyli niezbędne 21 państwa. Powiedziała, że taki scenariusz nie byłby dla niej satysfakcjonujący. Jak zaznaczyła, w Unii trzeba traktować się ostrożnie, bez wymuszania decyzji.
Także prezydent Francji Emmanuel Macron przyznał, że było blisko porozumienia. Jego zdaniem zawiodła jednak organizacja. Praktycznie wprost skrytykował szefa rady Europejskiej Donalda Tuska, który - jak powiedział - prowadził konsultacje na szczycie G20 w Osace. To tam zrodził się plan, by szefem KE został Timmermans. Macron powiedział, że to Tusk przygotował ten pakiet w Osace, ale wyraźnie to przygotowanie nie umożliwiło dzisiaj osiągnięcie rezultatu.
Nie wiadomo, czy we wtorek będzie osiągnięte porozumienie w sprawie obsadzenia najważniejszych stanowisk unijnych - stwierdził natomiast premier Holandii Mark Rutte. Jest to "nieprawdopodobnie skomplikowane" - ocenił. Myślałem, że porozumienie w sprawie kluczowych stanowisk w UE jest blisko, ale teraz nie jestem przekonany, czy we wtorek będzie to porozumienie - przyznał.
Szczyt ma jutro wznowić obrady. Niewykluczone, że powróci kandydatura Timmermansa. Wyraźnie Rada Europejska chce podjąć decyzję przed środą, na którą Parlament Europejski zaplanował wybór swojego przewodniczącego. Przywódcy nie chcą zastawić inicjatywy eurodeputowanym - bo gdyby europosłowie wybrali na przykład liberała, to nie byłoby stanowiska dla chadeka Manfreda Webera.
Co ciekawe, jeszcze koło północy komentatorzy byli gotowi skazać Timmermansa na zapomnienie. Nagle okazało się jednak, że po nieoczekiwanym spotkaniu z premierem Bułgarii znów zaczęto go wymieniać jako lidera w wyścigu o fotel przewodniczącego Komisji. Przed północą przerwano główne obrady okrągłego stołu i zaczęto rozmowy dwustronne, a po godz. 5 ruszyła ich druga runda.
O godz. 7 wszyscy unijni liderzy - po trwających od północy spotkaniach w podgrupach - mieli usiąść razem do śniadania i wreszcie podjąć jakąś decyzję. Tak się nie stało, bo - jak mówią nieoficjalne doniesienie - członkowie Europejskiej Partii Ludowej, wiodącej siły unijnej, zamknęli się w jednej z sal i próbowali wypracować wspólnej strategię. Ostatecznie śniadanie rozpoczęło się o godz. 8. Przed godz. 10 zarządzono kolejną przerwę w obradach unijnych przywódców. Ostatecznie po godz. 12 szczyt został zawieszony przez Donalda Tuska.
Polska - jak wynika z relacji dyplomatów - chciała, żeby ewentualne głosowanie było tajne. Polacy argumentowali, że zazwyczaj podczas decyzji w sprawach personalnych głosuje się anonimowo. Takie głosowanie miałoby ośmielić chadeckich przywódców, którym nie podoba się oddanie socjaldemokracie Timmermansowi stanowiska szefa Komisji. Polacy twierdzili, że w tajnym głosowaniu przeciw Holendrowi wystąpiłyby obok Polski także Włochy, Chorwacja, Irlandia, Litwa, Łotwa i Estonia. Stanowisko Słowacji nie jest pewne, bo premier tego kraju należy do socjaldemokratów, którzy popierają Timmermansa. Jeden z unijnych dyplomatów powiedział jednak Katarzynie Szymańskiej-Borginon, że tajne glosowanie jest mało prawdopodobne. A wiadomo, że gdy głosowanie będzie jawne, to liczba państw przeciwko Timmermansowi będzie mniejsza. I wówczas to on mógłby objąć stanowisko szefa KE.