W Brukseli trwa niekończący się szczyt Rady Europejskiej w sprawie obsady najważniejszych unijnych stanowisk. Przywódcy wspólnoty mimo nieprzespanej nocy i kilkunastu godzin negocjacji nie mogą się dogadać. Kość niezgody - kandydatura Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej. Wszystko wskazuje na to, że mimo sprzeciwu częsci krajów - w tym Polski - Timmermans zostanie wybrany.
Szansa, że dziś zapadnie decyzja to pół na pół - tak ostrożnie prognozują unijni dyplomaci. Z jednej strony Angela Merkel i Emanuel Macron są zdeterminowani, by dziś domknąć tę sprawę i wskazać nazwisko szefa Komisji Europejskiej, z drugiej - Timmermans wydaje się być jedynym kandydatem, którego biorą pod uwagę. Na niego zaś kategorycznie nie zgadza się Grupa Wyszehradzka, czyli również Polska.
Co ciekawe, jeszcze koło północy komentatorzy byli gotowi skazać Timmermansa na zapomnienie. Nagle okazało się jednak, że po nieoczekiwanym spotkaniu z premierem Bułgarii znów wymienia się go jako lidera w wyścigu o fotel przewodniczącego Komisji. Inne nazwiska też są na stole, ale w kuluarach nie padają jednak tak często. Wśród potencjalnych konkurentów Timmermansa pojawiała się np. była prezes Banku Światowego Bułgarka Kristalina Georgiewa, unijny negocjator brexitowy Michel Barnier. Co jakiś czas wraca też nazwisko duńskiej komisarz Margrethe Vestager jako kandydatki ,na którą zgodziłaby się zdecydowana większość. To wszystko to jednak tylko spekulacje komentatorów oparte na mniej lub bardziej wiarygodnych przeciekach.
Nie da się przewidzieć, kiedy szczyt może się skończyć - podobnie jak jego rezultatu. Przed północą przerwano główne obrady okrągłego stołu i zaczęto rozmowy dwustronne, a po godz. 5 ruszyła ich druga runda.
O godz. 7 wszyscy unijni liderzy - po trwających od północy spotkaniach w podgrupach - mieli usiąść razem do śniadania i wreszcie podjąć jakąś decyzję. To się nie stało, bo - jak mówią nieoficjalne doniesienie - członkowie Europejskiej Partii Ludowej, wiodącej siły unijnej, zamknęli się w jednej z sal i próbowali wypracować wspólnej strategię. Ostatecznie śniadanie rozpoczęło się o godz. 8. Tak naprawdę, choć jesteśmy tu już od 14 godzin wiemy niewiele więcej niż wczoraj o godz. 18, kiedy szczyt się zaczynał - zauważa dziennikarz RMF FM Paweł Balinowski.
Przed godz. 10 zarządzono kolejną przerwę w obradach unijnych przywódców. Jak informowała korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, pojawiały się różne scenariusze dotyczące przebiegu szczytu. Socjaliści popierający Timmermansa chcieliby przedłużyć szczyt nawet do lunchu. To by oznaczało, że będzie porozumienie. Mówiło się też o dzieleniu kadencji na pół - między grupy polityczne, które nie mogą się dogadać. Jest też pomysł, aby zdecydować dzisiaj o nominacji na szefa KE , a kwestię obsady Rady i szefa unijnej dyplomacji zostawić na później. To by mogło oznaczać, że szefem KE zostaje Timmermans a PE Manfred Weber. Wciąż nie ma jednak większości za takim podziałem stanowisk.
Polska - jak wynika z relacji dyplomatów - chciałaby, żeby ewentualne głosowanie było tajne. Polacy argumentują, że zazwyczaj podczas decyzji w sprawach personalnych głosuje się anonimowo. Takie głosowanie miałoby ośmielić chadeckich przywódców, którym nie podoba się oddanie socjaldemokracie Timmermansowi stanowiska szefa Komisji. Polacy twierdzą, że w tajnym glosowaniu przeciw Holendrowi wystąpiłyby obok Polski także Włochy, Chorwacja, Irlandia, Litwa, Łotwa i Estonia. Stanowisko Słowacji nie jest pewne, bo premier tego kraju należy do socjaldemokratów, którzy popierają Timmermansa. Jeden z unijnych dyplomatów powiedział jednak Katarzynie Szymańskiej-Borginon, że tajne głosowanie jest mało prawdopodobne. A wiadomo, że gdy głosowanie będzie jawne, to liczba państw przeciwko Timmermansowi będzie mniejsza. I wówczas to on obejmie stanowisko szefa KE.
Inny scenariusz, najbardziej pesymistyczny, przewiduje zakończenie szczytu bez rezultatu i zwołanie kolejnego za dwa tygodnie. Pojawia się nawet data 15 lipca. Brak porozumienia dzisiaj oznaczałby, że przywódcy oddają inicjatywę Parlamentowi Europejskiemu, który w środę wybierze swojego przewodniczącego.
Jak o godz. 12 informowała w Faktach RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, najbardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje jednak, że szefem KE zostaje socjalista Frans Timmermans, z kolei kojarzona z chadekami Bułgarka Kristalina Georgiewa zostanie przewodniczącą Rady Europejskiej, a premier Belgii Charles Michel szefem unijnej dyplomacji. To dosyć kontrowersyjna układanka. Dla Polski trudny jest oczywiście Timmermans ze względu na ostry spór z Warszawą w kwestii praworządności. Natomiast Georgiewa nie była nigdy ani premierem, ani prezydentem, a do tej pory uważano, że to stanowisko może przypaść komuś, kto jest równorzędnym partnerem dla przywódców. Z kolei premier Belgii mierzył wyżej. Chciał być szefem Rady Europejskiej. Tak więc to rodzaj "prestiżowej degradacji", na która Michel gotowy jest przystać ze względu na to, że nie ma szans na utrzymanie stanowiska premiera belgijskiego rządu.