Sądowy finał zuchwalej kradzieży złotego relikwiarza królowej Francji Anny Bretońskiej w muzeum w Nantes. Jak przekonywał sprawca - ukradł ten XVI-wieczny eksponat „bez namysłu”, bo był „olśniony jego pięknem”.
32-letni francuski student - nazwany przez francuskie media "nowym Arsenem Lupinem" - próbował przekonać sędziów, że złoty relikwiarz zawierający serce Anny Bretońskiej zrobił na nim tak wielkie wrażenie, że działał jak w amoku. Twierdził, że ukradł ten eksponat z miłości do sztuki - w ogóle nie zastanawiając się nad konsekwencjami swego czynu.
Wersji tej jednak nie potwierdzili wspólnicy "nowego Arsena Lupina". Ujawnili oni, że przez ponad miesiąc szczegółowo przygotowywali plan zmylenia strażników muzeum w Nantes tak, żeby ukraść relikwiarz. Jak zeznali - w praktyce nocna kradzież była łatwiejsza, niż się spodziewali. Drzwi muzeum otworzyli śrubokrętem, a strażnik po prostu spał. Kiedy po kradzieży włączył się alarm, strażnik się w końcu obudził. Nie wezwał jednak policji, bo nie zauważył, że relikwiarz został skradziony. Był przekonany, że system alarmowy źle funkcjonował i włączył się bez powodu.
Wszyscy czterej złodzieje skazani zostali na kary pięciu lat więzienia.
Relikwiarz odnaleziono wraz ze skradzionymi z muzeum złotymi monetami i pozłacanym posągiem. Łup został zakopany przez sprawców w ziemi w oczekiwaniu na znalezienie kupca.