Substancja, którą otruto byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienkę została przywieziona do Wielkiej Brytanii w poczcie dyplomatycznej - pisze dziś londyński brukowiec "Daily Mirror".
Powołując się na "dobrze poinformowane źródła" gazeta wyjaśnia, że właśnie dlatego substancji nie wykryli ani celnicy, ani policja. Sam Litwinienko mówił policji, że groził mu były dyplomata Wiktor Kirow, który już nie pracuje w Londynie.
Z kolei trzy osoby zostały skierowane na specjalistyczne testy radiologiczne. Jak poinformowała rzeczniczka brytyjskiej służby zdrowia osoby te znajdowały się 1 listopada w japońskiej restauracji w centrum Londynu, gdzie przebywał Litwinienko. Tam właśnie odkryto ślady radioaktywnego polonu.
Łącznie do władz zgłosiło się niemal pięćset takich osób - osiemnaście skierowano na dalsze badania, trzy - na specjalistyczne testy.
Brytyjscy lekarze w obawie o własne bezpieczeństwo odłożyli planowaną na dziś sekcję zwłok Litwinienki. Zostanie ona najwcześniej przeprowadzona jutro. Ekipy dochodzeniowe mają nadzieję, że sekcja potwierdzi przypuszczenia, że przyczyną śmierci byłego agenta FSB był polon 210.