Zaskakująca afera kryminalna we Francji. Tamtejsza policja rozbiła gang handlarzy narkotyków, którego członkami byli kierowcy autobusów w największym mieście Bretanii - Rennes.
Kierowcy autobusów w Rennes wykorzystywali swoją pracę, by bez problemów dostarczać heroinę do różnych dzielnic tego wielkiego miasta. Klienci wsiadali na różnych przystankach i udawali, że kupują u szoferów bilety. W praktyce codziennie zaopatrywali się w ten sposób w narkotyki wychodząc z założenia, że - jak to się mówi - "najciemniej jest pod latarnią" i nikomu nie przyjdzie nawet do głowy, iż taki system może istnieć. W służbowych teczkach czterech aresztowanych kierowców odkryto prawie ćwierć kilograma heroiny i kilkanaście tysięcy euro w gotowce. Dzięki dobrze zorganizowanemu przestępczemu procederowi, wspomniani pracownicy komunikacji miejskiej w Rennes zarabiali - według policji - astronomiczne sumy.
Półtora tygodnia temu francuska i szwajcarska policja rozbiły szeroko zakrojoną międzynarodową sieć prania brudnych pieniędzy pochodzących z handlu haszyszem. Wśród ponad 20 osób aresztowanych w obu krajach znajdują się m.in. francuscy biznesmeni, adwokaci i przedstawicielka władz Paryża. Wszyscy aresztowani oskarżeni są o to, że udostępniali przemytnikom narkotyków z Maroka swoje konta bankowe w Szwajcarii w zamian za część zysków. Według paryskiej prokuratury, w ten sposób wyprano ponad 100 milionów euro.
Afera wybuchła w paryskim merostwie - zamieszana w te aferę jest bowiem ekologiczna działaczka Florence Lamblin, która była zastępcą mera jednej z dzielnic tego miasta, zanim podała się do dymisji po wybuchu skandalu. Według nadsekwańskich mediów w czasie rewizji w jej mieszkaniu odkryto sztabki złota i ponad ćwierć miliona euro w gotowce. Lamblin musiała wpłacić kaucję, by pozostać na wolności. Twierdzi jednak, że jest niewinna i zapewnia, że jej jedynym błędem było utrzymywanie kontaktów z osobą zamieszaną w pranie brudnych pieniędzy.