Raport przyjęty przez Parlament Europejski wzywa Komisję Europejską do zablokowania budowy bałtyckiej rury na skalę proponowaną przez inwestora. To sukces Polski, bo udało się odrzucić większość niekorzystnych dla nas poprawek zgłaszanych głównie przez niemieckich deputowanych.
Wygrana przez Polskę batalia o bałtycką rurę ma kluczowe znaczenie. Może bowiem opóźnić, a zablokować tę niemiecko-rosyjską inwestycję.
Oczywiście sam Parlament Europejski nie wstrzyma budowy gazociągu. Jeśli jednak w lipcu na sesji plenarnej raport zostanie przyjęty w wersji proponowanej przez Marcina Libickiego, Komisja Europejska i rządy państw Wspólnoty otrzymają wyraźny, ale i ważny sygnał. Jeszcze rok temu Bruksela i europejskie stolice były głuche na polskie apele. Teraz okazało się, że zaczęły przemawiać do europejskiej elity politycznej argumenty ekologiczne i te, dotyczące olbrzymich kosztów inwestycji.
Niedawno rosyjsko-niemiecka spółka Nord-Stream, operator bałtyckiej rury, poinformowała, że eksploatacja Gazociągu Północnego rozpocznie się wiosną 2011 r. Latem tego roku ma rozpocząć się układanie rur pierwszej nitki części morskiej rurociągu.
Gazociąg Północny ma przebiegać po dnie Morza Bałtyckiego od zatoki Protowaja koło Wyborga do Greifswaldu, w pobliżu granicy polsko-niemieckiej. Całkowita długość rurociągu to 3 tysiące kilometrów. Przepustowość dwóch nitek ma wynosić 55 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Druga nitka bałtyckiej rury powinna wejść do eksploatacji w 2012 r.