Setki demonstrantów zostały ranne w starciach z policją w Stambule. Kilkoro z nich straciło wzrok, bo pod ich nogami wybuchły pojemniki z gazem łzawiącym. Masowe demonstracje w obronie drzew wycinanych w miejscowym parku zaczęły się na początku tygodnia i przerodziły w antyrządowy protest. "Ludzie obawiają się, że armia zechce przejąć kontrolę nad miastem" - mówi w rozmowie z RMF FM mieszkanka Stambułu, pani Natalia.
Bezpośrednim powodem protestu było wycięcie drzew przez deweloperów, którzy chcą zbudować centrum handlowe na terenie parku w pobliżu placu Taksim. Teraz jednak demonstranci protestują przeciwko umiarkowanie islamistycznej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) premiera Recepa Tayyipa Erdogana, która rządzi już trzecią kadencję.
Dziś policja odpowiedziała gazem łzawiącym i strumieniami wody na budowę barykady na ulicy Istaqlal, arterii pieszej i handlowej prowadzącej do placu Taksim. Wcześniej starła się z grupkami młodzieży. W kierunku policjantów poleciały kamienie.
Według stołecznego stowarzyszenia lekarzy, lekko rannych w czasie starć zostało co najmniej 100 osób - niektóre w wyniku zawalenia się ściany, na którą próbowały się wdrapać, by uciec przed policją.
Organizacja praw człowieka Amnesty International wyraziła zaniepokojenie "nadmiernym użyciem siły" przez policję. Demonstranci nie są niebezpieczni, nie są agresywni w stosunku do policji - zapewnia w rozmowie z RMF FM pani Natalia, mieszkanka Stambułu. Ludzie obawiają się, że armia zechce przejąć kontrolę nad miastem - dodaje.
Premier Erdogan podkreślił kilka dni temu, że nie zamierza rezygnować z planu przebudowy placu Taksim. Architekci, lewicowe partie, naukowcy i urbaniści od dawna są temu przeciwni, twierdząc, że nie przeprowadzono konsultacji społecznych. Podkreślają też, że w rezultacie przebudowy z mapy miasta zniknąłby jeden z parków.
Na spornym terenie ma być wybudowane centrum kulturalne i centrum handlowe, zrekonstruowane zostaną też koszary z okresu Imperium Otomańskiego.