Sprawca masakry podczas koncertu country w Las Vegas, w której życie straciło 59 osób, a obrażenia odniosło co najmniej 527, to 64-letni Stephen Paddock, licencjonowany pilot, amator polowań. Jego brat powiedział "Daily Mail": "Coś musiało się stać. Załamał się".
Eric Paddock w krótkim wywiadzie dla brytyjskiej gazety "Daily Mail" powiedział, że rodzina "oniemiała" na wiadomość o masakrze prowadzonej przez jego brata z 32. piętra hotelu i "nie ma najmniejszego pojęcia" o motywach strzelania do uczestników koncertu.
Nic też "absolutnie nie wskazywało, by mógł on uczynić coś takiego". Według Erica, Stephen nie miał też żadnych szczególnych czy silnych politycznych ani religijnych inklinacji.
Z kolei w wywiadzie dla CBS News, Eric powiedział, że jego brat "nie był zapalonym strzelcem". Dodał, że nie wie, skąd wziął broń automatyczną. "Miał kilka sztuk broni palnej, legalnie", ale "nie miał zaplecza wojskowego".
Na miejscu, w hotelowym pokoju, z którego Stephen Paddock prowadził ostrzał, policja znalazła go martwego; popełnił on samobójstwo. W pokoju było ponad 10 karabinów - napisała brytyjska gazeta.
Eric przyznał też, że nie był z bratem blisko, mieszkali daleko od siebie, a Stephen był według niego "typowym gościem z Las Vegas". Mówiąc o bracie, Eric sprawiał wrażenie człowieka w głębokim szoku - pisze "Daily Mail", dodając, że powstrzymywał łzy i z trudem formułował pełne zdania.
Według Erica "życie brata było otwartą księgą", a "wszystko jest zarejestrowane".