"Spokojniej niż w czasie poprzednich nocy przebiegał antyrządowy protest w stolicy Gruzji - Tbilisi. Niektórzy mówili wprost, że dziś przyjęli taktykę, by nie prowokować policji do działania i sprawdzić, jaka będzie reakcja funkcjonariuszy" - relacjonował ze stolicy Gruzji Mateusz Chłystun, specjalny wysłannik RMF FM. W środę zatrzymany został przez służby Nika Gwaramia, lider Koalicji na Rzecz Zmiany, jednej z czterech największych partii opozycyjnych Gruzji.

Koalicji na Rzecz Zmiany zamieściła w środę na platformie X nagranie pokazujące, jak bezwładny Gwaramia jest niesiony przez kilku mężczyzn. Według partii 48-letni polityk został "wrzucony do policyjnej furgonetki".

Przeszukania w siedzibie partii

Gwaramia, były minister edukacji, został zatrzymany koło biur partii sojuszniczych po tym, jak funkcjonariusze MSW przeprowadzili tam rewizje - podał portal Echo Kawkaza. Rzeczniczka Koalicji na Rzecz Zmian napisała na X, że oprócz niego zatrzymano także kilku innych członków partii.

Jak poinformował reporter RMF FM Mateusz Chłystun, służby w siedzibie partii znalazły m.in. fajerwerki i lasery, używane przez część demonstrantów codziennie na alei Rustawelego. Przedstawiciel Koalicji na Rzecz Zmiany przekazał w wypowiedzi dla tamtejszych mediów, że to rzeczywiście materiały, które mają służyć zakłócaniu działań policji podczas wielotysięcznych manifestacji. Elene Khoshtaria, odpowiedzialna niegdyś w Gruzji za euroatlatycką integrację, a obecnie opozycjonistka, przekazała, że pieniądze na zakup tych materiałów pochodziły z darowizn od społeczeństwa.

Wcześniej policja weszła do domu administratora platformy Daitowe, prowadzonej przez Ilii Glontiego, na której uczestnicy i organizatorzy akcji protestacyjnych dzielili się informacjami o wiecach.

Rzecznik Zjednoczonego Ruchu Narodowego powiedział agencji Reutera, że w środę biuro partii zostało przeszukane przez policję, która nie przedstawiła nakazu rewizji, ale nikogo nie zatrzymano.

Agencja prasowa Interpress podała natomiast, że dwaj członkowie kolejnej partii opozycyjnej, Silna Gruzja, zostali zatrzymani.

Premier Irakli Kobachidze zapytany na konferencji prasowej o represje wobec opozycji gruzińskiej odparł: Nie nazwałbym tego represjami, to bardziej prewencja.

Kolejny wieczorny protest

Przeciwnicy gruzińskiego rządu wieczorem ponownie zgromadzili się przed parlamentem w Tbilisi. To głównie młodzi ludzie z flagami Gruzji i Unii Europejskiej, ale wspierają ich także mieszkańcy stolicy pamiętający czasy Związku Radzieckiego - relacjonował reporter RMF FM.

Aleja Rustawelego po horyzont wypełniła się protestującymi. Od uliczek wokół parlamentu oddzielały ich szczelne kordony policji.

Protest w nocy z środy na czwartek przebiegał jednak spokojniej niż we wcześniejszych dniach.

Niektórzy mówili wprost, że dziś przyjęli taktykę, by nie prowokować policji do działania i sprawdzić, jaka będzie reakcja funkcjonariuszy. Oczywiście, przed parlamentem słychać co jakiś czas okrzyki i gwizdy, ale nie było dzisiaj zbyt wielu huków petard ani głośnych komunikatów wzywających do rozejścia się - relacjonował o godz. 22 czasu polskiego (w Gruzji była godz.1:00) reporter RMF FM.

Policyjna łapanka

Kilka godzin wcześniej doszło jednak do policyjnej łapanki przy wyjściu z pobliskiej stacji metra Plac Wolności. Funkcjonariusze wyłapywali i po szarpaninie zabierali do radiowozów pojedyncze osoby, które jechały na ten protest.

Przed chwilą byłem też świadkiem sytuacji, kiedy starszy Gruzin podszedł do policyjnego kordonu szczelnie oddzielającego protestujących od okolic parlamentu i krzyczał, pytając młodych policjantów, jakiej przyszłości chcą dla swojego kraju. Nie doczekał się jednak odpowiedzi ze strony "cyborgów", jak nazywają czarno ubranych policjantów protestujący - opowiadał dziennikarz RMF FM.

"Nie chcę tu rosyjskich porządków"

To już siódma doba protestów przeciwko antyeuropejskiej polityce obecnych władz. Demonstrujący sprzeciwiają się polityce rządzącego ugrupowania Gruzińskie Marzenie, które ogłosiło zawieszenie rozmów o wstąpieniu kraju do UE do 2028 r.

Nie chcę tu rosyjskich porządków. Niech robią to tam u siebie, a mnie niech zostawią tu w spokoju. Jestem Gruzinem - mówił reporterowi RMF FM jeden z mieszkańców stolicy przed rozpoczęciem manifestacji.

Właściwie jest zbyt wcześnie, by przewidywać rewolucję. Na razie musimy robić to, co robimy i nie tracić nadziei. Musimy to robić w pokojowy sposób, tak właśnie protestujemy, choć policja ma inne zdanie. Rewolucja nie wydarzy się w jeden dzień, musimy działać dalej, a jeśli będzie musiało do niej dojść, to tak będzie - powiedziała RMF FM młoda Gruzinka. 

Władza zamyka sklepy z goglami i kaskami

Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, pisząc o dzisiejszych zatrzymaniach opozycjonistów, zwróciła uwagę, że partia rządząca zamknęła sklepy sprzedające maski, gogle i kaski, które do ochrony wykorzystują protestujący.

"Pilnie wzywam naszych partnerów i tych, którzy chcą zapobiec pogłębieniu się kryzysu i destabilizacji: to czas na silny nacisk na partię rządzącą, która spycha kraj na skraj przepaści! Nie spóźnijcie się!" - napisała w serwisie X prozachodnia liderka.

Ukraina chce nałożyć sankcje na władze Gruzji

Prezydent Wołodymyr Zełenski napisał w środę  na Telegramie, że obecny rząd Gruzji "popycha kraj w oczywistą zależność od Rosji". Dodał, że Ukraina przygotowuje odpowiedź prawną w postaci sankcji. 

"Kiedy Moskwa chwali ten rząd w Gruzji, wyraźnie widać, dla kogo oni teraz pracują w Tbilisi i dla kogo tłumią te protesty. Na pewno nie dla Gruzji" - oświadczył Zełenski. 

22 zatrzymanych po ostatnim proteście

Po ostatnim proteście w Tbilisi, w nocy z wtorku na środę, 22 osoby zostały zatrzymane, a 15 trafiło do szpitali. Taką informację podały resorty zdrowia i spraw wewnętrznych Gruzji. Obrońcy praw człowieka szacują, że liczba poszkodowanych na protestach jest dużo wyższa niż oficjalny bilans.

Opracowanie: