Urzędnicy Secret Service odmawiali wysyłania dodatkowej ochrony i sprzętu na wydarzenia z udziałem Donalda Trumpa - ujawnia "Washington Post". Miało do tego dochodzić wielokrotnie w ciągu ostatnich 2 lat, jeszcze przed zamachem na wiecu w Pensylwanii. Służba początkowo zaprzeczała informacjom o odmowach, ale teraz potwierdza, że zdarzały się takie przypadki.

O co prosiła ochrona Trumpa?

Według "Washington Post", ochrona byłego prezydenta prosiła Secret Service o magnetometry oraz większą liczbę funkcjonariuszy do sprawdzania publiczności na dużych wydarzeniach z udziałem Donalda Trumpa. Inne prośby dotyczyły m.in. wysyłania dodatkowych snajperów. 

Dlaczego prośby o wzmocnienie ochrony Trumpa były odrzucane? Wśród wymienianych powodów miał być m.in. brak dostępnych zasobów. Odmowy miały doprowadzić do napięć pomiędzy byłym prezydentem i jego współpracownikami a szefostwem Secret Service. 

Secret Service początkowo zaprzeczała

Początkowo Secret Service zaprzeczała informacjom o odrzucaniu próśb dot. bezpieczeństwa Trumpa. Ostatecznie jednak przyznała, że zdarzały się takie przypadki. Co ważne, "Washington Post" nie precyzuje, o ilu takich sytuacjach na przestrzeni ostatnich 2 lat mówimy. Gazeta wyjaśnia tylko, że odmowy nie było w przypadku wiecu w Butler w Pensylwanii, na którym Trump został draśnięty w ucho kulą wystrzeloną przez 20-latka. 

Jeden z urzędników Secret Service w rozmowie z "Washington Post" przyznał anonimowo, że agencja ma ograniczone zasoby i musi godzić ze sobą różne potrzeby ochranianych osób. Szczególnie wrażliwą kwestią ma być właśnie dostępność snajperów czy funkcjonariuszy do sprawdzania, czy uczestnicy imprez masowych mają broń. 

"WP" wylicza, że Secret Service odpowiada za bezpieczeństwo ponad 20 osób. Niektóre z nich chronione są całodobowo, a inne w mniejszym zakresie. Po ostatnim zamachu na Trumpa do osób ochranianych dołączyli m.in. jego kandydat na wiceprezydenta J.D. Vance i Robert F. Kennedy Jr. - niezależny kandydat na prezydenta USA. 

"Prośby są rutynowo odrzucane"

W swoim artykule "WP" cytuje też Billa Gage'a, byłego agenta Secret Service, który służył w ochronie prezydentów Busha i Obamy. Podkreśla on, że agencja od zawsze ma więcej wniosków o ochronę i udział funkcjonariuszy w wydarzeniach z udziałem osób ochranianych niż zasobów. Ten problem staje się szczególnie widoczny w gorącym okresie kampanii wyborczej. 

Nie chcę tego tak spłycać, ale jest to prosty problem podaży i popytu. Prośby są rutynowo odrzucane - zapewnił Gage. Jak dodał, by Secret Service kontynuowała swoją misję na odpowiednim poziomie, powinna mieć znacznie zwiększony budżet. To pozwoliłoby m.in. na zatrudnienie dodatkowych funkcjonariuszy.