Skandal w szpitalu położniczym w Piatigorsku na Kaukazie. Zabijano tam noworodki, jeśli matka odmawiała zapłacenia łapówki. To drugi taki przypadek w Rosji. Poprzednio o śmierć dzieci obwiniono lekarzy z Nalczyka.
Nieoficjalna stawka za poród w Piatigorsku wynosiła 20 tysięcy rubli (równowartość dwóch tysięcy złotych). Matki odmawiające wręczania łapówek nie mogły liczyć na opiekę lekarzy i położnych. Podawano im środki powstrzymujące skurcze i dzieci umierały jeszcze w łonie matki. Komitet śledczy, który prowadzi dochodzenie, mówi o siedmiu tajemniczych przypadkach śmierci niemowlaków.
Jako pierwsza śledczych o koszmarnych wydarzeniach poinformowała Aleksandra Posliedowa. Do szpitala w Piatigorsku trafiła, gdy zaczęły się skurcze porodowe. Nie zamierzała wręczyć lekarzom łapówki i chciała rodzić "na zasadach obowiązujących w Rosji", czyli bezpłatnie. Wówczas siostra położna oświadczyła jej, że w szpitalu nie ma ani lekarza dyżurnego, ani anestezjologa i podała jej preparat powstrzymujący skurcze. Dziecko urodziło się martwe.
Lekarze ze szpitala w Piatigorsku nie przyznają się do winy. Twierdzą, że nigdy nie żądali łapówek.
Na początku roku głośno było o śmierci 8 noworodków w dziecięcym szpitalu w Nalczyku. Zdaniem rodziców, powodem śmierci było wyłączenie prądu w szpitalu i brak działań ze strony personelu. A siedem zmarłych noworodków było wcześniakami znajdowało się w inkubatorach.