Komisja Europejska przyjęła niekorzystne przepisy dla polskich przewoźników. Po raz pierwszy doszło do takiej awantury na posiedzeniu unijnych komisarzy. Szef KE Jean-Claude Juncker w imię "socjalnej Europy" naciskał na zaostrzenie przepisów, które dla polskiego sektora przewozów międzynarodowych oznaczają utratę konkurencyjności. Protestowała polska komisarz ds. rynku wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska oraz komisarze z Węgier i Łotwy - Tibor Navracsics i Vladis Dombrovskis.
Przyjęte przepisy oznaczają, że polski kierowca już po 3 dniach pobytu np. we Francji będzie musiał otrzymywać francuską płacę minimalną, zamiast polskiej. Spowoduje to wzrost kosztów i wyrugowanie polskich przewoźników z zachodnich rynków. To dyktat Brukseli w interesie Niemiec i Francji. Będziemy protestować - komentuje Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Z powodu kłótni komisarzy spotkanie przedłużyło się o godzinę. Atmosfera była bardzo napięta. Doszło do ostrej wymiany zdań między Junckerem, a Bieńkowską. W takich warunkach nie da się pracować - miał grzmieć szef KE, opuszczając w pewnym momencie salę obrad. Juncker jednak nie odpuścił. Z komisarzy reprezentujących Europę Środkowo-Wschodnią protestowała tylko komisarz Elżbieta Bieńkowska oraz komisarze z Węgier i Łotwy. Reszta (np. Rumunka czy Słowak) bała się sprzeciwić Junckerowi.
Szef KE tak naciskał na przyjęcie dzisiaj przepisów, bo po południu jedzie do Belina. Teraz będzie mógł się pochwalić swoim osiągnięciem zgodnym z interesem Niemiec - ironizuje jeden z dyplomatów w rozmowie z dziennikarka RMF FM.
Trójka komisarzy złożyła zdanie odrębne, które znajdzie się w protokole posiedzenia kolegium.
(az)