Nie było żadnej kłótni, żaden z nas także nie zasnął - tak Richard Cole drugi pilot samolotu linii Northwest Airlines, który "przegapił" w środę lądowanie w Minneapolis, dementował pojawiające się w mediach plotki. Dodajmy, że z załogą maszyny przez godzinę nie udawało się nawiązać kontaktu.
Richard Cole zapewnił w wywiadzie dla agencji Associated Press, że bezpieczeństwo żadnego ze 144 pasażerów w żadnym wypadku nie było zagrożone. Nie chciał jednak wyjaśnić okoliczności incydentu. Powiedziałbym więcej, ale i tak już powiedziałem o wiele za dużo - oświadczył.
Kontrolerzy lotów przez ponad godzinę próbowali w środę skontaktować się z pilotami przez radio i przez telefony komórkowe. Postawiono w stan pogotowia Gwardię Narodową. Samolot przeleciał 240 kilometrów poza lotnisko w Minneapolis.
W końcu nawiązano kontakt radiowy z załogą, a samolot wylądował szczęśliwie, choć z opóźnieniem. To, co naprawdę działo się w kokpicie, pozostaje tajemnicą, przynajmniej na razie. Stosowne gremia prowadzą śledztwo. Dodajmy, że testy wykazały, iż obaj piloci byli trzeźwi.