Polska nie zgodziła się na przyjęcie unijnego mandatu niezbędnego do rozpoczęcia negocjacji w sprawie nowego porozumienia Unii Europejskiej i Rosji.
Warszawa nie zaakceptowała propozycji Finlandii w tej sprawie. Oznacza to, że na szczycie Unia-Rosja w Helsinkach nie dojdzie do rozpoczęcia negocjacji w sprawie nowego unijno-rosyjskiego układu o partnerstwie.
Unia Europejska robiła co mogła, aby Polska wycofała swoje weto. Jak się dowiedziała korespondentka RMF Katarzyna Szymańska-Borginon, w ostatniej chwili obiecała nawet Warszawie, że będzie mogła wznowić swoje weto, jeżeli Moskwa w ciągu 50 dni nie zniesie embarga na mięso. Miało to być zapisane w osobnej deklaracji. Jednak pozytywna odpowiedź Warszawy na tę propozycję nie nadeszła.
Jeden z unijnych dyplomatów powiedział Katarzynie Szmańskiej-Borginon, że na usztywnienie stanowiska Warszawy mogły wpłynąć nowe groźby Rosji zablokowania eksportu mięsa z Bułgarii i Rumuni, a nawet z całej Unii. Szanse na zniesienie embarga przez Rosjan zmalały po prostu do zera.
W dodatku wyniki misji unijnych inspektorów weterynaryjnych w Polsce okazały się pozytywne, co potwierdziło, że rosyjskie embargo ma charakter polityczny. Wydaje się, że w takim kontekście Polska nie mogła wycofać swojego weta nie tracąc twarzy.
Polskie weto oznacza, że jutro na szczycie w Helsinkach nie rozpoczną się negocjacje z Rosją na temat nowego partnerstwa. Moskwa nie wydaje się być zmartwiona. Uważa, że nowe porozumienie jest bardziej potrzebne Unii Europejskiej niż Rosji. Nawet jeśli negocjacje nie rozpoczną się w ciągu najbliższego roku, to można będzie przedłużyć dotychczas obowiązująca umowę. Jesteśmy w komfortowej sytuacji. Nie mamy nad sobą miecza Damoklesa w postaci czynnika czasu. Nad nowym tekstem porozumienia możemy pracować tyle, ile chcemy - twierdzi Siergiej Jastrzemsbki, doradca prezydenta Putina.
Wszystko wskazuje na to, że polskie weto Moskwa wykorzysta do wysunięcia nowych żądań dotyczących kontroli mięsa, eksportowanego z całej Unii Europejskiej do Rosji.