Zamieszki na przedmieściach francuskich miast są kryzysem tożsamości, na który władze muszą zdecydowanie i sprawiedliwie odpowiedzieć - powiedział Jacques Chirac w orędziu telewizyjnym do narodu. To pierwsze publiczne wystąpienie francuskiego prezydenta od momentu wybuchu zamieszek, czyli od ponad dwóch tygodni.
Stan wyjątkowy we Francji, wprowadzony w związku z trwającymi już od ponad dwóch tygodni rozruchami, może obowiązywać aż do połowy lutego przyszłego roku. Na nadzwyczajnym posiedzeniu francuska Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy w tej sprawie.
Choć fala zamieszek zdecydowanie słabnie, a sytuacja w regionie paryskim powraca według policji "do normy", to jednak władze postanowiły przedłużyć stan wyjątkowy aż o trzy miesiące.
Stan wyjątkowy znacznie ułatwia policji tropienie przywódców młodzieżowych band i zwalczanie zorganizowanej przestępczości, z powodu której biedne imigranckie przedmieścia wielu francuskich miast były dotąd "strefami bezprawia" i na których - jeżeli sytuacja się nie zmieni - może w przyszłości znowu dojść do zamieszek.
Przypomnijmy, że w ramach stanu wyjątkowego może być wprowadzana godzina policyjna i areszt domowy dla osób zakłócających porządek, a policja ma prawo przeszukiwać mieszkania i pojazdy bez nakazów rewizji.
Ostatnia noc była we Francji 18., podczas której dochodziło do zamieszek. Najbardziej niespokojnie było w południowo-zachodniej część kraju. Spalono ponad 28 samochodów. Policja zatrzymała ponad stu chuliganów.
W nocy grupy młodocianych atakowały przede wszystkim szkoły. W Tuluzie spalono szkołę, po tym jak chuligani staranowali jej drzwi płonącym samochodem. Kilka godzin wcześniej podobny los spotkał szkołę w Carpentras. Samochody płonęły też w Strasburgu.
Na północy, na przedmieściach Faches-Thumesnil podłożono ogień w budynku centrum sportowego a w mieście Halluin - zaatakowano budynek szkoły. W Grenoble dwu policjantów zostało rannych w wybuchu kanistra z gazem, ukrytego w pojemnikach na śmieci w centrum miasta.