Czy prezydent Kamerunu jest zdrowy, czy nie, nie wolno już o tym mówić. Po tym, jak kraj obiegły plotki o problemach zdrowotnych 91-letniego Paula Biyi, władze zakazały wszelkich rozmów na ten temat. Tłumaczą, że jest to kwestia bezpieczeństwa narodowego.
Kamerun w ostatnich dniach obiegły plotki o problemach zdrowotnych 91-letniego prezydenta Paula Biyi.
Na początku tego tygodnia władze zaprzeczyły tym doniesieniom, podkreślając, że jest to "czysta fantazja".
Rządzący w oświadczeniu zapewnili, że szef państwa przebywa z prywatną wizytą w Genewie i cieszy się dobrym zdrowiem.
W środę szef kameruńskiego resortu spraw wewnętrznych Paul Atanga Nji w liście do gubernatorów regionalnych podkreślił, że dyskusja na temat zdrowia prezydenta jest kwestią bezpieczeństwa narodowego.
Od tej pory jakakolwiek debata w mediach na temat stanu zdrowia prezydenta jest surowo zabroniona. Przestępcy będą musieli stawić czoła pełnej mocy prawa - powiedział.
Choć decyzja na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalna, niekoniecznie taka musi być.
Reuters przekazał, że produkujący kakao i ropę naftową Kamerun, który miał tylko dwóch prezydentów od czasu uzyskania niepodległości od Francji i Wielkiej Brytanii na początku lat 60. XX wieku, może stanąć w obliczu chaotycznego kryzysu sukcesyjnego, gdyby Paul Biya stał się zbyt chory, aby pozostać na stanowisku, lub zmarł.