Do 2033 roku wody Arktyki mogą być wolne od lodu w okresie letnim - uważają naukowcy. To oznacza, że na Ziemi dostępne będą nowe szlaki żeglugowe. Chińczycy już zacierają ręce z tego powodu i wysyłają w rejon tzw. Przejścia Północno-Zachodniego swoje statki badawcze. Na te ruchy musi i to szybko zareagować Kanada, która uważa drogę morską za swoje wody wewnętrzne. "Testują nas i zbierają informacje wywiadowcze" - mówi rzeczniczka kanadyjskiego resortu obrony Frederica Dupuis, a incydent oznacza poważne problemy dla światowego bezpieczeństwa.
Kanadyjski okręt patrolujący wody Arktyki zauważył chiński statek badawczy w Cieśninie Beringa, a ministerstwo obrony ostrzegło, że w związku z ociepleniem klimatu coraz intensywniej testowane są obronne możliwości Kanady w tym regionie - podały w czwartek media.
Okręt HMCS Regina patrolujący obszar Cieśniny Beringa dostrzegł tam chiński statek Xue Long 2 - informuje CTV News.
Obrazu zamieszania w rejonie arktycznym dopełnia fakt, że niedawno siły dowództwa północnego (połączonego lotnictwa Kanady i USA) przechwyciły w rejonie Alaski lecące w szyku samoloty wojskowe Rosji i Chin.
Konkurenci nie czekają (...). Eksplorują wody Arktyki i dno morskie - powiedziała CTV News rzeczniczka ministerstwa obrony Frederica Dupuis. Zwróciła uwagę, że Chiny, które do 2030 roku chcą zacząć odgrywać znaczącą rolę w Arktyce, wysyłają do kanadyjskiej części tego obszaru okręty podwójnego przeznaczenia. Pod przykrywką badań naukowych zbierają dane wywiadowcze.
10 lipca minister obrony Bill Blair informował, że kanadyjski rząd zamówi do 12 nowych okrętów podwodnych, o konwencjonalnym napędzie, zdolnych do pływania pod lodem, a dzień później podpisał z ministrami obrony Niemiec i Norwegii list intencyjny w sprawie utworzenia nowego morskiego sojuszu obronnego.
Dwa tygodnie temu Stany Zjednoczone ogłosiły nową strategię dotyczącą regionu Arktyki, określając go jako "kluczowy dla bezpieczeństwa" Ameryki i wzywając sojuszników z Kanady i Europy do przyłączenia się do koalicji, która miałaby zapewnić w Arktyce "równowagę". Przez termin "równowaga" Waszyngton rozumie po prostu zatrzymanie szybkiej ekspansji Rosji i Chin na tereny arktyczne.
Ale chiński okręt badawczy i przelot bombowców "wspólnej" floty powietrznej Rosji i Chin to nie wszystko. W ostatnim czasie mnożą się doniesienia o morskich incydentach na linii Kanada-USA-Chiny. Na początku lipca straż przybrzeżna Stanów Zjednoczonych napotkała na Morzu Beringa cztery okręty wojenne chińskiej marynarki. Chińczycy poinformowali wówczas USA, że korzystają z prawa "wolności żeglugi". Rzecznik straży przybrzeżnej, komandor Michael Salerno, powiedział, że spotkania z grupami chińskich statków są regularnym zjawiskiem na Morzu Beringa od 2021 r., a chińskie okręty wojenne są zauważane w tym rejonie od 2017 r.
W drugiej połowie maja chińskie okręty wojenne zacumowały w porcie handlowym w Kambodży, przygotowując się do wspólnych manewrów morskich obu krajów. Port znajduje się na północ od bazy marynarki wojennej Ream, gdzie Chiny sfinansowały szeroko zakrojony projekt rozbudowy. Inwestycja i jej znaczenie dla regionu są pod baczną obserwacją Stanów Zjednoczonych, obawiających się, że baza może stać się nową placówką chińskiej marynarki wojennej w Zatoce Tajlandzkiej - sąsiadującej z Morzem Południowochińskim, do którego Pekin rości sobie wyłączność.
Oba wydarzenia rozgrywały się po dwóch stronach globu, ale - jak informuje serwis The Conversation - stanowią część trendu geopolitycznego, który może doprowadzić do totalnej wojny.
Chiny walczą o morską dominację ze Stanami Zjednoczonymi. Dla Pekinu wyrównanie szans na morzach i oceanach jest warunkiem koniecznym stania się potęgą równą amerykańskiej. Dla Waszyngtonu dążenia Chińczyków są natomiast wyzwaniem, któremu Amerykanie starają się zaradzić.
Biorąc pod uwagę samą liczbę okrętów, Chiny dysponują już największą marynarką wojenną świata. Co ciekawe w zestawieniu najliczniejszych flot Stany Zjednoczone zajmują dopiero czwartą lokatę za Chinami, Rosją i Koreą Północną.
Krok po kroku Pekin rozbudowuje swoje możliwości, związane z zarówno ochroną podporządkowanego wybrzeża, jak i ekspansją na dalekie wody Oceanu Indyjskiego, Zatoki Perskiej i Morza Czerwonego. Rozbudowa baz, takich jak kambodżańskie Ream jest tego doskonałym przykładem. Port umożliwia Chińczykom kontrolę strategicznego szlaku morskiego, którym odbywa się transport produktów z całego świata. Przez pobliską cieśninę Malakka przepływają rocznie towary za 3,5 biliona dolarów, w tym 40 proc. handlu japońskiego.
Serwis The Conversation podaje, że przepływając przez Morze Beringa, chińskie okręty faktycznie nie złamały żadnego prawa międzynarodowego. Urzędnicy z Ameryki też wydają się bagatelizować cały incydent, przynajmniej w świetle kamer.
Pekin takimi ruchami pokazuje jednak swoją siłę. Chińczycy dysponują możliwościami rozszerzenia działań w ramach morskiej rywalizacji z USA na wody dotąd nieosiągalne i bardzo bliskie wybrzeża Stanów Zjednoczonych. To nowy etap rywalizacji - pisze The Conversation, dodając - "powinno nas to zaniepokoić". Choć wojna między potęgami nie jest nieunikniona, historia pokazuje, że morskie mocarstwa upadały w związku z konfliktami na wodach im bliskich i im odległych. Imperium Brytyjskie poświęciło nieprzeliczone środki na wojnę u wybrzeży Indii z flotami holenderskimi i francuskimi, natomiast - pisze The Conversation - jednym z decydujących momentów II wojny światowej było wyzwanie dla brytyjskiej supremacji morskiej na wodach Azji i równolegle w Europie Północnej.
Niezależnie od tego, czy amerykańskie jastrzębie zdołają się porozumieć z chińskimi tygrysami i uniknąć ostatecznej próby sił, rejony morskie stały się polem najistotniejszej rywalizacji militarno-ekonomicznej na świecie, a powtarzające się coraz częściej incydenty na wodach są znakami, których ignorować nie można.