Był okup czy go nie było? Była kandydatka na prezydenta Kolumbii już prawie tydzień cieszy się wolnością, ale dyskusja wokół jej odbicia z rąk FARC nabiera rozpędu. Według francuskiego dziennika "Liberation", terroryści dostali za nią 20 mln dolarów – miały one pochodzić ze specjalnego funduszu władz Kolumbii, stworzonego w celu przekupienia szefów skrajnie lewicowej partyzantki. Rządy w Paryżu i Bogocie zaprzeczają.
„Liberation” podejrzewa, że w akcji brało udział FBI. To w rękach Amerykanów przebywa żona jednego z szefów terrorystów z FARC i to ona miała nakłonić męża do przyjęcia 20 mln dolarów. Tak przynajmniej twierdzą „dobrze poinformowane źródła”, na które powołuje się dziennik.
Z kolei według argentyńskiej prasy, temu samemu przywódcy FARC zaoferowano „azyl” w Hiszpanii lub we Francji po zmienionym nazwiskiem. Niejasna jest też rola dwóch osób, obywateli Szwajcarii i Francuza, którzy kontaktowali się z ekstremistami kilka dni przed uwolnieniem Betancourt. Paryż zapewnił, że żadnego okupu nie było.
Oficjalnie, 46-letnia Ingrid Betancourt, była kandydatka na prezydenta Kolumbii, porwana przed ponad sześciu laty przez FARC, została odbita z rąk rebeliantów w środę w wyniku bezkrwawej operacji armii kolumbijskiej. Oprócz niej uwolnionych zostało czternastu zakładników, w tym trzech Amerykanów i jedenastu żołnierzy kolumbijskich.