Tajemnicze zaginięcie rodziny Troadeców we Francji zostało wyjaśnione. Do zabójstwa czterech osób przyznał się były szwagier Pascala - zamordowanego 50-latka, ojca rodziny. Mężczyzna włamał się do ich domu w poszukiwaniu klucza do legendarnego skarbu, ale kiedy został przez nich nakryty, to zabił ich łomem.

Około 50-letni Pascal Troadec, jego żona Brigitte, ich 21-letni syn Sebastien i 18-letnia córka Charlotte byli ostatni raz widziani 16 lutego. Podczas przeszukania ich domu w Orvault, śledczy znaleźli ślady krwi. Gdzieniegdzie ktoś próbował je usunąć. Wtedy wszczęto śledztwo w sprawie zabójstwa, porwania lub nielegalnego uwięzienia.

Media i śledczy spekulowali, że mordercą mógł być 21-letni Sebastien, który miał problemy psychiczne. Było to o tyle prawdopodobne, że sprzed domu zniknął jego samochód, a auta pozostałych członków rodziny dalej tam stały.

W niedzielę policja zatrzymała jednak siostrę Pascala Troadeca Lydię i jej byłego męża, 46-letniego Huberta Caouissina. To właśnie on przyznał się do zamordowania całej rodziny. Do domu Troadeców zaprowadziła go chęć szybkiego wzbogacenia się. Wierzył, że mają oni klucz do zamkniętych pomieszczeń w budynku w Brest, w którym to - według testamentu ojca Pascala i Lydii - miały znajdować się sztabki złota.

16 lutego włamał się do domu Troadeców, mając w planach kradzież klucza do rzekomego skarbu. Był jednak na tyle nieporadny, że rodzina szybko usłyszała intruza. Wtedy doszło do bójki. Włamywacz był uzbrojony w łom. Zabił nim najpierw 50-latka, a następnie zaatakował pozostałych członków rodziny.

Jak tłumaczył prokurator, po zamordowaniu rodziny Caoussin wywiózł ich ciała samochodem Sebastiena, rozczłonkował je, następnie część szczątków zakopał, a resztę spalił. Policja przeczesuje okolice Brest w ich poszukiwaniu.

46-letni Hubert Caouissin prawdopodobnie trafi do więzienia na całe życie. Nie wiadomo jeszcze jaka była rola jego byłej żony, Lydii Troadec. Śledczy oskarżają ją, że pomagała mu w ukryciu szczątek rodziny.

Matka zatrzymanego mężczyzny tłumaczyła mediom, że jej syn borykał się z licznymi problemami w ostatnich latach. Ciągle też opowiadał o historii rodzinnego skarbu Troadeców. Sama jednak stwierdziła, że ukryte sztabki złota są jedynie mitem.  

(az)