Burmistrz Londynu, Ken Livingstone znów ma kłopoty. Tym razem obrzucił "epitetami" amerykańskiego ambasadora. A wszystko dlatego, że pracownicy ambasady nie chcą płacić obowiązkowego podatku za jazdę samochodami po Londynie.
Ken Livingstone jest zagorzałym przeciwnikiem premiera Blaira. Nie przepada także za polityką Białego Domu. Pracownicy ambasady od lipca nie chcą płacić podatku. Biorąc pod uwagę, że nasi chłopcy w Iraku ryzykują życiem za Amerykę, amerykański ambasador powinien płacić za jazdę po Londynie i nie zachowywać się jak jakiś drobny przestępca - tłumaczy.
Być może to burmistrzowi przyjdzie zapłacić za te ostatnie słowa. Porównywanie dyplomatów do złodziei, przynajmniej w oczach brytyjskiego prawa jest co najmniej niewskazane.
Dodajmy, że to nie pierwsze tego typu kłopoty Livingstone'a. Od kilku tygodni grozi mu zawieszenie w obowiązkach za inną politycznie niepoprawną wypowiedź, w której porównał żydowskiego dziennikarza do strażnika obozu koncentracyjnego.