Po raz kolejny moskiewski sąd nie zajął się sprawą odtajnienia materiałów z katyńskiego śledztwa umorzonego cztery lata temu. Powodem tej niemocy jest absurdalne prawo. Za utajnianie i odtajnianie materiałów odpowiada podlegający prezydentowi Rosji zespół, który nie ma nawet adresu.
Przedstawiciele organizacji „Memoriał”, którzy domagają się odtajnienia akt, uważają, że wojskowa prokuratura stosuje kruczki prawne, by dokumenty nie ujrzały światła dziennego. Bez zgody tego zespołu niczego nie można odtajnić, a dotarcie do niego graniczy z cudem – mówi Aleksander Gurianow z „Memoriału”.
Niby o wszystkim decyduje, a jest od wszystkich odgrodzony murem. W tym murze są tylko małe furteczki, a zwykli ludzie i zwykłe organizacje, które tam czegoś chcą, to nie mają żadnej możliwości zwrócenia się lub wystąpienia bezpośrednio do tego organu - skarżył się korespondentowi RMF FM.
Sąd nakazał, by prokuratura wojskowa wyjaśniła sytuację, ale członkowie „Memoriału” są przekonani, że to i tak niczego nie zmieni. Akty mógłby odtajnić prezydent Rosji, ale to już byłaby decyzja polityczna.
Przypomnijmy. Umorzone przez Rosjan w 2004 roku śledztwo katyńskie trwało czternaście lat. Utajniono nie tylko 116 tomów akt sprawy, ale nawet uzasadnienie o umorzeniu.