Aż 170 tys. osób zebrało się w tokijskim parku Yoyogi, by zaprotestować przeciwko energetyce jądrowej w Japonii. "Oddajcie nam Fukushimę!" - wołali demonstranci, nawiązując do tragicznej w skutkach awarii elektrowni atomowej z marca 2011 roku.
"Nie potrzeba nam energii jądrowej!" - skandowały tłumy Japończyków, które zebrały się tokijskim parku. Demonstranci domagali się zmiany polityki energetycznej kraju. Liczba osób protestujących w Tokio osób znacznie przekroczyła oczekiwania organizatorów. Spodziewano się 100 tys. ludzi - przyszło o 70 tysięcy więcej. Protesty w całej Japonii zaczęły się po, wywołanej przez trzęsienie ziemi i tsunami, tragicznej awarii w elektrowni atomowej w Fukushimie.
Po katastrofie w Fukushimie w Japonii wyłączono wszystkie 50 komercyjnych reaktorów jądrowych. Ostatnio premier Yoshihiko Noda zdecydował jednak, że reaktory nr 3 i 4 elektrowni Ohi w zachodniej części kraju zostaną ponownie uruchomione. Decyzję uzasadnił opinią specjalistów, którzy stwierdzili, że są one całkowicie bezpieczne. Pierwszy z reaktorów wznowił pracę na początku lipca.
Zdaniem Nody stabilne zaopatrzenie w tanią energię elektryczną ma kluczowe znaczenie dla kraju. Premier ostrzegł, że "społeczeństwo japońskie nie przetrwa", jeśli wszystkie reaktory, które poprzednio pokrywały 30 proc. zaopatrzenia w energię elektryczną, pozostałyby wyłączone.
Wiele kontrowersji wywołała wśród Japończyków decyzja o ponownym otwarciu jednej z plaż w prefekturze Fukushima. Będzie ona jedyną dostępną dla mieszkańców w tym rejonie - 11 marca ubiegłego roku z powodu skażenia radioaktywnego wszystkie zostały zamknięte.
Władze miejskie Iwaki - miejscowości, w której znajduje się jedyna ponownie otwarta plaża - podkreślają, że radioaktywność tamtejszej wody i powietrza nie zagraża ludzkiemu zdrowiu. Według specjalistów stężenie promieniotwórczych pierwiastków nie przekracza tam 1 bekerela na litr (norma wynosi 100 bekereli).