Służby specjalne w Berlinie i Monachium wiedziały o planach zamachu izraelskich olimpijczyków podczas igrzysk w 1972 roku. Zginęło wtedy jedenastu sportowców. Sygnały zostały jednak zignorowane, a sprawa przez lata była tuszowana. Sensacyjne informacje podał niemiecki magazyn "Der Spiegel".
Jak ustalili dziennikarze magazynu, już trzy tygodnie przed zamachem do niemieckiego rządu dotarła zapowiedź akcji Palestyńczyków. Władze w Berlinie przekazały je bawarskim służbom, ale te nie zrobiły nic, by zapobiec tragedii. Co więcej, gdy do niej doszło, prawdę postanowiono zatuszować.
Policja twierdziła, że nie odebrała żadnych niepokojących sygnałów, a sprawcy działali precyzyjnie. Tę precyzję - zgodnie z wewnętrznymi zaleceniami - mieli podkreślać wszyscy w rozmowach z mediami i politykami. Tymczasem palestyńska grupa ,,Czarny wrzesień" popełniła mnóstwo błędów. Miała choćby problem z wynajęciem hotelu w Monachium. W dniu samego zamachu terroryści pomylili piętra i o mało co nie zaatakowali sportowców z Hongkonkgu. W oficjalnych raportach nie było o tym jednak nawet wzmianki.
Do zamachu w Monachium doszło 5 września 1972 roku, w czasie letnich igrzysk olimpijskich. Grupa Palestyńczyków z organizacji "Czarny Wrzesień" wdarła się do budynku zamieszkiwanego przez izraelskich sportowców i wzięła ich za zakładników. Terroryści domagali się uwolnienia Palestyńczyków przetrzymywanych w Izraelu. W wyniku nieudanej akcji niemieckich służb zabitych zostało 11 izraelskich sportowców, 5 terrorystów oraz jeden funkcjonariusz policji. Wbrew oczekiwaniom światowej opinii publicznej igrzyska nie zostały przerwane.
Nieoficjalnie mówi się, że atak terrorystyczny miał jeszcze jedną przyczynę. Miało nią być odrzucenie zgłoszenia reprezentacji olimpijskiej Palestyny na igrzyska.