Ponad tysiąc osób zatrzymała wczoraj policja w Moskwie na demonstracji przeciw korupcji zwołanej przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego - podało radio Echo Moskwy. Na komisariatach spędziło noc 120 osób, w tym Nawalny i jego współpracownicy. To największa w ostatnich latach liczba zatrzymanych podczas protestów. Szacunki dotyczące zatrzymanych sporządza organizacja OWD-Info. Sąd w Moskwie skazał Nawalnego na 15 dni aresztu.
Sąd w Moskwie skazał opozycjonistę Aleksieja Nawalnego na 15 dni aresztu za niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariusza policji. Sąd wydał ten wyrok w drugiej sprawie administracyjnej, w jakiej opozycjonista stanął przed sądem.
Na przygotowanie się do drugiej rozprawy sąd dał obrończyni Nawalnego Oldze Michajłowej pięć minut. Nieco wcześniej sąd ukarał opozycjonistę grzywną w wysokości 20 tysięcy rubli (ok. 350 USD) za organizację bez zezwolenia niedzielnej demonstracji w centrum Moskwy
Większości zatrzymanych także grozi grzywna do 20 tys. rubli. Wielu uczestników to uczniowie i studenci.
Co najmniej kilka osób zabrały z komisariatów karetki pogotowia, w tym działacza niezarejestrowanego ugrupowania Nawalnego, Partii Postępu, Nikołaja Laskina. Otwarta Rosja - opozycyjna struktura założona przez byłego szefa koncernu Jukos Michaiła Chodorkowskiego - powiadomiła o brutalnie pobitym młodym obywatelu Wielkiej Brytanii, który przypadkiem znalazł się w tłumie, gdy policja zaczęła zatrzymywać protestujących.
Oficjalnie stołeczna policja powiadomiła jeszcze w wczoraj po południu o 500 zatrzymanych. Wieczorem źródła w siłach bezpieczeństwa cytowane przez agencję TASS informowały o ponad 600 takich osobach.
Liczbę uczestników demonstracji w Moskwie policja szacowała w niedzielę na 7-8 tysięcy. Współpracownicy Nawalnego mówili o 25-30 tysiącach protestujących w stolicy i łącznie o 150 tysiącach w całym kraju.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że nieletnim uczestnikom niedzielnych protestów w Rosji obiecywano wynagrodzenie, jeśli zostaną zatrzymani. Zapewnił, że władze nie obawiają się protestów, a tylko manipulowania ich uczestnikami.
Pojawiły się informacje, że niepełnoletnim uczestnikom akcji protestu w Moskwie obiecywano w razie zatrzymania nagrody pieniężne. Są na to pewne potwierdzenia - powiedział rzecznik rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Jak dodał, te dowody zostaną opublikowane, "jeśli organy porządku publicznego uznają to za niezbędne".
Przedstawiciel Kremla powiedział również, że władze Rosji nie zgadzają się z apelami Rady Europy i Departamentu Stanu USA o uwolnienie zatrzymanych przez policję uczestników protestów. Zobowiązania w Radzie Europy nie oznaczają konieczności naruszania własnego ustawodawstwa - zauważył Pieskow. Jak oświadczył, władze Rosji respektują prawo ludzi do wyrażania poglądów w przypadkach, gdy odbywa się to w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami.
Pieskow powiedział, że władze obawiają się, iż "ktoś będzie nadal wykorzystywał osoby o aktywnej postawie obywatelskiej w swoich celach, wzywając ludzi na akcje nielegalne i odbywające się bez zgody władz". Zarzucił demonstrantom w Moskwie, że pojawili się w centrum miasta, tworząc "przeszkody dla ruchu i dla bezpieczeństwa ogromnej liczby przechodniów". W związku z tym w ogóle nie można tego uważać za żadną akcję, to jest akcja nielegalna i właśnie tak się do niej należy odnosić - podkreślił.
Zaznaczył też, że w niektórych miastach Rosji mityngi odbyły się za zgodą lokalnych władz. W tych przypadkach - zapewnił Pieskow - "hasła, propozycje, które tam zabrzmiały i krytyka, którą tam wygłoszono, zostaną wzięte pod uwagę".
Unia Europejska wezwała dziś Rosję do jak najszybszego wypuszczenia na wolność uczestników demonstracji. Działania policja w Federacji Rosyjskiej, która próbowała rozpędzić demonstrantów i zatrzymała setki obywateli, w tym przywódcę opozycji Aleksieja Nawalnego, uniemożliwiały im wyrażanie podstawowych wolności, w tym swobody wypowiedzi, zrzeszania się i pokojowych zgromadzeń, które są wpisane w rosyjską konstytucję - oceniła w komunikacie rzeczniczka UE.
Nakłaniamy rosyjskie władze do pełnego wypełniania międzynarodowych zobowiązań, do przestrzegania tych praw i do niezwłocznego wypuszczenia uczestników pokojowych demonstracji, którzy zostali zatrzymani - dodała.
Uczestnicy protestów, które odbyły się w kilkudziesięciu miastach Rosji, żądali wyjaśnienia przez władze faktów, które Nawalny wraz ze swą Fundacją Walki z Korupcją (FBK) przedstawił w materiale śledczym na temat domniemanego ukrytego majątku premiera Dmitrija Miedwiediewa. Chodzi o warte miliony dolarów obiekty w Rosji i za granicą, którymi - według FBK - rosyjski premier dysponuje poprzez sieć fundacji kierowanych przez powiązane z nim osoby.
Także Stany Zjednoczone potępiły aresztowania setek demonstrantów w Rosji. Wzywamy rosyjski rząd do natychmiastowego zwolnienia wszystkich pokojowo protestujących - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner. Jak podkreślił, aresztowania stanowiły naruszenie zasad demokracji. Dodał w oświadczeniu, że Waszyngton jest zaniepokojony zatrzymaniem czołowego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
(mpw)