Ostatni członek jednego z plemion brazylijskiej dżungli nie żyje. "Człowiek z dziury", zwany też "najsamotniejszym człowiekiem na świecie" zmarł w swoim hamaku. Żył w izolacji od 26 lat.
Wraz ze śmiercią "człowieka z dziury" wyginęło jedno z plemion amazońskiej dżungli z terytorium Tanaru - pisze CNN.
Przez ostatnie 26 lat mężczyzna ten żył samotnie, w całkowitej izolacji od świata.
Swój przydomek zyskał po tym, jak zaobserwowano, że kopie w ziemi głębokie dziury, w których następne chowa się w trakcie polowania. Był też nazywany "najsamotniejszym człowiekiem na świecie".
CNN przypomina, że organizacje zajmujące się ochroną rdzennych mieszkańców Amazonii obserwowały mężczyznę, zachowując bezpieczny dystans - tak, by nie ingerować w jego życie. Pozostawiły nawet dla niego w różnych miejscach towary, które mogłyby mu się przydać. On jednak nie zrobił nigdy żadnego gestu, który wskazywałby na to, że chce nawiązać kontakt.
Ostatnie nagranie, na którym uchwycono "człowieka w dziurze" pochodzi z 2018 roku. Widać na nim, jak mężczyzną wycina drzewo przedmiotem przypominającym siekierę.
The Last of his Tribe from Survival International on Vimeo.
Jego pobratymcy wyginęli w większości w latach 70. i 80. ubiegłego wieku.
Ciało mężczyzny pracownicy organizacji Funai znaleźli w hamaku przed jego chatą. Najprawdopodobniej zmarł on z przyczyn naturalnych. Zostanie przeprowadzona sekcja i pobrane do badań DNA. Potem "najsamotniejszy człowiek na świecie" zostanie pochowany w dżungli.
Jak podaje "Enligt New York Times", "człowiek z dziurze" zmarł w wieku ok. 60 lat.