Tysiące ludzi przybyły na demonstrację w Paryżu, by w rocznicę inauguracji prezydenta Francji Emmanuela Macrona zaprotestować przeciwko jego reformom. Manifestacja początkowo przebiegała spokojnie, później doszło do incydentów. Policja użyła gazu.
Według paryskiej policji w demonstracji brało udział 40 tysięcy ludzi, według organizatorów - 160 tysięcy, którzy zgromadzili się, aby powiedzieć "Stop Macronowi".
Po tym jak w czasie pierwszomajowej demonstracji w Paryżu siły bezpieczeństwa zatrzymały 109 osób w związku z aktami wandalizmu i przemocy ze strony lewackich ugrupowań anarchistycznych, sobotniej manifestacji strzegło 2 tys. policjantów.
AFP pisze, że kolorowy tłum, w tym całe rodziny z dziećmi i psami, po pikniku zaimprowizowanym na placu przed Operą Garnier ruszył w stronę Placu Bastylii, który był miejscem zakończenia manifestacji.
Tu doszło do przepychanek z radykalnie nastrojonymi młodymi ludźmi, policja użyła gazu łzawiącego. Wcześniej organizator marszu - lewicowy ruch polityczny Francja Nieujarzmiona - ostrzegał, by rozrabiacze trzymali się z daleka.
Od czasu wyboru na prezydenta Macron zapowiedział "radykalną transformację Francji" w celu podniesienia konkurencyjności gospodarki. Jesienią zaskoczył opozycję i związki zawodowe reformą kodeksu pracy, lecz od wiosny mierzy się z protestami przeciwko dalszym reformom, w tym dotyczących francuskich kolei państwowych.
Chcemy zaprezentować Macronowi nasz gniew, chcemy pokazać, że jest trochę Francuzów, którzy na niego nie głosowali i nie zgadzają się z tym, co próbuje robić - powiedziała cytowana przez Associated Press jedna z uczestniczek sobotniej demonstracji Sylvie Brissonneau, która wkrótce idzie na emeryturę. Jedną z reform Macrona jest podniesienie podatków dla emerytów - pisze AP.
(j.)