Chiny coraz jawniej wspierają chęć odbudowy przez Kreml rosyjskiego imperium. Taki alarm podnoszą paryskie media w związku z dyplomatyczną burzą w Europie po prowokacyjnej wypowiedzi ambasadora Chin we Francji Lu Shaye. Oświadczył on, że suwerenność takich byłych radzieckich republik jak Litwa, Łotwa czy Estonia nadal nie została do końca potwierdzona w świetle międzynarodowego prawa.
Władze Litwy, Łotwy i Estonii podjęły - według światowych agencji prasowych - decyzje o wezwaniu chińskich ambasadorów w tych krajach w celu złożenia jednoznacznych wyjaśnień.
Dziennik "Le Monde" opublikował list otwarty, w którym ok. 80 parlamentarzystów z różnych krajów europejskich, w tym Kacper Płażyński PiS i były minister obrony Bogdan Klich, żądają od szefowej francuskiego MSW Catherine Colonny, by ambasador Chin został uznany za "persona non grata" we Francji - czyli osobę niepożądaną na terytorium tego kraju.
Już wcześniej przedstawiciele francuskiego MSZ wyrazili "konsternacje" po wypowiedzi chińskiego ambasadora.
Wielu obserwatorów sugeruje, że Lu Shaye jest bardzo doświadczonym dyplomatą, na pewno nie zrobił tego w sposób nieprzemyślany. Prowokacyjna wypowiedź musiała zostać uzgodniona z prezydentem Xi Jinpingiem, żeby przetestować reakcje Unii Europejskiej i NATO. Komentatorzy zauważają, że reakcje obu tych organizacji - i generalnie Zachodu - są bowiem ciągle testowane przez Chiny w perspektywie potencjalnego ataku tego kraju na Tajwan.
W czasie piątkowego wywiadu dla francuskiej informacyjnej stacji telewizyjnej LCI Ly Shaye oświadczył, że państwa, które w przeszłości były radzieckimi republikami, "nie mają ostatecznie potwierdzonego statusu w świetle prawa międzynarodowego, bo nie ma międzynarodowego porozumienia w sprawie ich suwerenności". Zapytany o Krym, odparł: Na początku Krym był rosyjski. To Chruszczow podarował Krym Ukrainie w epoce Związku Radzieckiego.
Zdaniem ambasadora Chin we Francji trzeba przestać "kłócić się" w kwestii postsowieckich granic, bo "w tej chwili najważniejsze jest doprowadzenie do zawieszenia broni" między Rosją i Ukrainą.