​Jedna z osób, która przeżyła atak na meczety w nowozelandzkim Christchurch opowiedziała, jak pracownik jednej ze świątyń prawdopodobnie ocalił życie wielu innych. Mężczyzna rzucił się na napastnika i wyszarpał mu broń.

Syed Mazharuddin w rozmowie z mediami wspominał jak siedząc w meczecie Linwood usłyszał strzały. Wiedział, że napastnik jest blisko. Ludzie przestraszyli się, zaczęli krzyczeć, szukaliśmy osłony - powiedział. Kiedy się ukryłem, nagle wbiegł ten facet przez główne drzwi, a to jest niewielki meczet. Było tutaj 60-70 osób - mówił Mazharuddin. Tuż obok wejścia byli starsi ludzie, którzy siedzieli i modlili się, a on zaczął po prostu do nich strzelać - dodaje.

Jeden z mężczyzn starał się zatrzymać terrorystę. Młody mężczyzna, który zajmuje się meczetem zauważył okazję i rzucił się na niego, zabrał mu broń - mówi świadek.

Mazharuddin wspomina, że pracownik meczetu nie potrafił obsługiwać broni, więc nie dał rady postrzelić napastnika. Próbował go gonić, ale nie był w stanie znaleźć spustu w broni. Biegł za nim, ale na strzelca czekali ludzie w samochodzie, więc uciekł - mówi.

W zamachu w meczecie w Linwood zginęło kilka osób. Kilkadziesiąt zostało jednak zastrzelonych we wcześniejszym ataku w meczecie Al Noor. Łącznie w zamachach w Christchurch zginęło 49 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. To najbardziej krwawe ataki w historii Nowej Zelandii.

Sprawcą zamachu był Australijczyk Brenton Tarrant, który podczas ataku kręcił relację wideo na Facebooku. Widać na niej, jak uzbrojony w dwa karabiny wchodzi do budynków i strzela do modlących się muzułmanów.

28-letni Tarrant przed atakiem opublikował 73-stronicowy manifest, w którym tłumaczył swoje działania. Twierdzi, że to odwet za ataki islamskich terrorystów. W tekście wychwalał także masowego mordercę Andersa Breivika.

Tarrant został zatrzymany. Oprócz niego policja schwytała także trzy inne osoby.