Kierowca, który prowadził polski autokar w Serbii, został zatrzymany na kilka dni. Mężczyzna musi złożyć wyjaśnienia na policji. Drugiego kierowcę i pilota wycieczki policjanci przesłuchali i zwolnili. Śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi prokuratura.
Serbska policja na temat śledztwa i przyczyn wypadku milczy. Polscy funkcjonariusze coraz pewniej mówią o błędzie kierowcy. Mogła zawinić nadmierna prędkość, kierowca mógł również zasnąć, może niewłaściwie wykonał manewr. Trudno powiedzieć, to był całkowicie prosty odcinek drogi. Śledztwo ma to wyjaśnić - mówił reporterowi RMF FM polski oficer pracujący z Serbami na miejscu wypadku. Dodał jednocześnie, że na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Również pilot feralnej wycieczki uważa, że błąd popełnił kierowca. Błąd w sztuce. Po prostu stracił panowanie nad pojazdem i zjechał za bardzo na pobocze. Autokar się przewrócił - powiedział reporterowi RMF FM.
Bielska prokuratura ma już dokumentację wyjazdu polskich turystów. Śledczy chcą ustalić czy biuro turystyczne, przewoźnik lub inne osoby zaangażowane w wyjazd popełniły jakieś błędy. Świadkowie zostaną przesłuchani, kiedy wrócą do kraju.
Najważniejsze informacje zbierają Serbowie. Jeszcze nie ustalono, czy prokuratura w tym kraju będzie sama oskarżać podejrzanych - jeśli tacy będą - czy przekaże ustalenia stronie polskiej.
W każdej chwili do Serbii może pojechać polski prokurator by pomóc tamtejszym śledczym - zapewnia minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski:
Stan dziewięciu polskich turystów rannych w piątkowym wypadku autokarowym w Serbii nadal jest ciężki. To najnowsze informacje ze szpitala w Nowym Sadzie. Wciąż leży tam 13 osób. Stan czterech z nich - jak informują lekarze - jest dobry. Do Polski wróciło dziś 46 osób. Siedem z nich wyszło już ze szpitali
27 osób, które w sobotę rano wróciły do Polski to dzieci. 19 pozostałych to dorośli. Większość ma niegroźne otarcia naskórka, potłuczenia i złamania kończyn. Prosto z lotniska wszyscy zostali przewiezieni do szpitali w Sosnowcu i Katowicach. W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach jest dwudziestu pięciu małych pacjentów. Boją się zamknąć oczy, boją się spać, wszędzie widzą krew - mówiła kobieta, której dwie siostry leżą w katowickiej placówce:
W Serbii zostało 13 rannych osób. Jedenaście z nich leży w szpitalu w Nowym Sadzie, dwie kolejne dwóch innych miastach. Jednemu z dwóch najciężej rannych chłopców przyszyto oderwaną rękę - jednak czy operacja się udała będzie wiadomo dopiero za kilka dni. Jak powiedział reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi na miejscu w Nowym Sadzie wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, na miejscu muszą zostać pracownicy biura turystycznego – dwaj kierowcy oraz pilot. Z rannymi rozmawiał też reporter RMF FM Marcin Buczek:
Jedną pierwszych osób, która pomagała poszkodowanym była pani Irena Hardi, fizykoterapeutka od wielu lat mieszkająca w Serbii. Takiego wypadku tu jeszcze nie było - powiedziała naszemu reporterowi:
Przelot rządowego samolotu zapewnił na wniosek władz Kompanii Węglowej resort spraw wewnętrznych i administracji. Opiekę i organizację pobytu w Serbii członków rodzin pasażerów autokaru przygotowały polskie służby konsularne. Do dyspozycji Polaków strona serbska udostępniła wojskowy autokar oraz nocleg w sali gimnastycznej liceum w Nowym Sadzie.
Prócz rządowego samolotu, w piątek wieczorem w drogę ze Śląska do Serbii ruszył też autokar zorganizowany przez Kompanię Węglową. Z należącą do tej firmy lędzińską kopalnią "Ziemowit" związana jest ponad połowa poszkodowanych pasażerów autokaru - to jej obecni lub byli pracownicy oraz członkowie ich rodzin.
Górnicy z "Ziemowita" wykupili wczasy w Bułgarii w biurze podróży In Tour z Bielska-Białej na własną rękę, korzystając z dofinansowania przez swój zakład pracy. Kompania postanowiła jednak zapewnić tym 22 bliskim poszkodowanych, którzy nie mogli polecieć do Serbii samolotem z powodu braku miejsc, możliwość szybkiego spotkania z nimi.
Do wypadku doszło po godz. 6.30 rano w okolicach miejscowości Indija, w odległości ok. 20 km od Belgradu. Według relacji świadków, kierowca stracił panowanie nad kierownicą i wypadł z drogi, zatrzymując się w rowie. W wypadku zginęło sześć osób: dwoje dzieci, jedna kobieta i trzech mężczyzn. Ciężko rannych zostało dziewięć osób, a lżej - 31.
Śląsk zbierał dziś krew, między innymi dla ofiar wczorajszego wypadku. To właśnie do dwóch szpitalu w tym regionie trafili poszkodowani.. Regionalne Centrum Krwiodawstwa w Katowicach od rana apelowało, by ochotnicy zgłaszali się do siedziby przy ulicy Raciborskiej oraz w Rudzie Śląskiej, gdzie przed kopalnią Pokój ustawiony został specjalny ambulans:
Apele pomogły, zgłosiło się wiele osób. Jechaliśmy akurat z dziewczyną do warszawy przez Śląsk i usłyszeliśmy w radiu apel, żeby oddać krew i przyjechaliśmy - mówili krwiodawcy reporterowi RMF FM Markowi Balawajdrowi:
Stanisław Dyląg, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa w Katowicach liczy, że dziś krew odda 100-110 ochotników: