Siedmiu żołnierzy podejrzanych w związku z ostrzelaniem afgańskiej wioski Nangar Khel pozostanie w areszcie na kolejne trzy miesiąc – zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie. Duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego czynu, obawa matactwa, grożąca surowa kara oraz obawa ucieczki w przypadku jednego z żołnierzy – to uzasadnienie decyzji sądu.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratury, gdyż ta nie zdążyła wykonać jeszcze wszystkich czynności i zebrać całego materiału dowodowego. Przede wszystkim chodzi o konfrontację, której do tej pory nie przeprowadzono. Sąd zważył także na to, że sprawa ma wyjątkowo skomplikowany, wielowątkowy i rozwojowy charakter, a co za tym idzie, zachodzi potrzeba kontynuowania postępowania dowodowego, w tym dowodu z eksperymentu procesowego i dowodów z opinii biegłych - wyjaśnia prezes Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie.
Po wyjściu z sali bliscy żołnierzy nie kryli rozczarowania: Niszczy się młodych żołnierzy fizycznie i psychicznie. Nie zostawimy tak tej sprawy, będziemy walczyć i apelować, bo jest o co, a przede wszystkim - w słusznej sprawie - mówią.
Absolutnie nie rozumiem decyzji o przedłużeniu aresztu - mówi RMF FM generał Sławomir Petelicki, pierwszy szef GROM-u:
Żołnierzom grozi nawet dożywocie. Tak wysoki potencjalny wymiar kary musi być obarczony aresztem - uważa z kolei były minister koordynator spec-służb Zbigniew Wassermann. Opinia generała Pelickiego dziwi Wassermanna, z którym rozmawiał reporter RMF FM Marek Balawajder:
Godzinę ogłoszenia postanowienia kilkakrotnie przesuwano; początkowo miała to być 15. Opóźnienie ma prawdopodobnie związek z tym, że sędzia pisał od razu uzasadnienie, a sprawę każdego z oskarżonych żołnierzy rozpatrywał osobno. Wszystkie posiedzenia sądu były tajne.
Sześciu żołnierzom prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej (grozi im dożywocie), siódmemu - atak na niebroniony obiekt cywilny (grozi mu do 25 lat więzienia). Żołnierze zostali aresztowani 13 listopada.
Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło 16 sierpnia ubiegłego roku. Na miejscu zginęło sześć osób, dwie kolejne zmarły w wyniku odniesionych ran. Wśród ofiar były dzieci i kobiety.
Według prokuratury, żołnierze ostrzelali wioskę z wielkokalibrowego karabinu maszynowego i moździerza, mimo że na miejscu nie stwierdzili obecności bojowników. Początkowo wojskowi twierdzili, że zaatakowali ich bojownicy, a oni tylko odpowiedzieli ogniem. Potem jednak przyznali, że wersję tę wymyślili w obawie przed konsekwencjami.
O uwolnienie podejrzanych i umożliwienie im odpowiadania przed sądem z wolnej stopy zaapelowali przed kilkoma dniami emerytowani generałowie - wśród nich bohaterowie II wojny światowej, członkowie Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari i pierwszy dowódca jednostki GROM Sławomir Petelicki, a także profesorowie prawa.